Porozmawiajmy o podróbkach... z trochę innej strony.


Zanim zaczniemy wpis o podróbkach, chciałabym zaprosić was do wzięcia udziału w pewnej opowieści. Wyobraźcie sobie, że mieszkacie w niewielkim miasteczku, w którym jest 5 piekarni. Wszystkie piekarnie, choć mają różne szyldy, kupują swoje wypieki w jednej mega-piekarni. Ceny mają podobne, choć piekarnia w samym centrum jest bardziej prestiżowa i nalicza kilka złotych więcej za tego samego rogalika, którego możecie kupić w trochę mniej prestiżowej piekarni na peryferiach. Choć piekarnie sprzedają ten sam produkt, naliczają mu różne ceny.

A teraz wyobraźcie sobie, że chcecie to zmienić. Oszczędzacie kapitał startowy, pożyczacie co się da w banku i od rodziny, wynajmujecie lokal, kupujecie szyld i sprzęt piekarniczy. Miesiącami, jeśli nie latami pracujecie nad recepturą na idealny rogalik. Kiedy w końcu stajecie się rogalikowym mistrzem, wiecie, że wasz rogalik jest tak pyszny, tak wyjątkowy i tak delikatny, że żadna mega-piekarnia nigdy nie wyprodukujcie mu równego.


Idziecie dalej - płacicie za kampanie reklamową i nawet zatrudniacie lokalną celebrytkę do występu w kampanii reklamowej na rzecz waszego produktu. Otwieracie stronę internetową, gdzie klienci mogą składać zamówienia on-line na przepyszne produkty. Wysyłacie pudełka swoich rogalików do lokalnych stacji radiowych, redakcji i telewizji, licząc na przychylne słówko dziennikarzy. Wysyłacie swoje rogaliki nawet znanym YouTuberkom ;D. Ponosicie koszty zatrudnienia sprzedawców pracujących w waszym sklepie, płacicie ich pensje i składki. Niestety ogrom ponoszonych przez was kosztów odbija się na cenie rogalików i za jednego w sklepie trzeba zapłacić 10 PLN.

Ale to nie problem, bo sprzedajecie również swoje rogaliki z 2 PLN panu Jackowi, by mógł rozłożyć straganik przed waszym sklepem i sprzedawać wasze rogaliki za 6 PLN.

CHWILA, ŻE CO? Dlaczego miałybyście to robić? 

No właśnie... Przecież poniosłyście wszystkie koszty - od opracowania receptury, utrzymania swojego sklepu, pracowników, strony internetowej, nie mówiąc o kosmicznych kosztach reklamy i PR! Nigdy nie sprzedałybyście swoich rogali jakiemuś panu Jackowi, by sprzedawał je po cenach NIŻSZYCH niż w waszym własnym sklepie. To byłoby nielogiczne dawać mu taką możliwość! Nie jesteście mega-piekarnią, tylko producentem i sprzedawcą zarazem.

Ma sens, czyż nie? A teraz zamieńcie rogaliki na kosmetyki (niekoniecznie koreańskie... pomyślcie o markach jak M.A.C., Urban Decay, Chanel, itp.), a pana Jacka na eBay i zapytajcie się, czy dalej nagle ma to sens?

Wiele osób mylnie zakłada, że marki kosmetyczne jak Skin79, Etude House, Laneige, Holika Holika, itd. są jak opisana w historii "mega-piekarnia", czyli że oferują swoje produkty po cenach hurtowych, zaś dystrybutorzy decydują, po jakich cenach je sprzedają. Niestety tak nie jest. Większość sławnych marek, jest zarówno producentem, jak i dystrybutorem. Sami płacą za produkcję swoich kosmetyków i sami je dystrybuują, ponosząc przy tym koszty utrzymania swoich butików, sklepów on-line oraz kampanii marketingowych.

Koreańskie marki w Polsce


W Polsce jest już kilku dystrybutorów oryginalnych marek azjatyckich, którzy mają podpisane porozumienia z producentami i ich bezpośrednią współpracę. Mamy polską Misshę (missha.com.pl), sklep Myasia.pl jest oficjalnym dystrybutorem Holika Holika i Lioele, sklep AsianStore.pl dzielnie wywalczył prawa do dystrybucji Ginvery, Bio-Essence, BRTC i Mizon. Ale kiedy przyjrzycie się cenom w tych sklepach i tak daleko im do cen na eBay, ponieważ zadaniem oficjalnego dystrybutora nie jest zagrażać biznesowi marki, którą dystrybuuje.

Jest wiele marek, które do re-dystrybucji podchodzą jak do jeża. Choćby Etude House, który wyznaje zasadę "albo nasz własny butik, albo wcale", czy Skin79, który jest BARDZO oporny w nawiązywaniu współprac. Są też marki, które nie redystrybują, bo nikt w ich drużynie nie mówi w języku innym, niż koreański (Sidmool -_-;, wiem, bo czasami do mnie "dzwonią"). Marka My Beauty Diary produkuje tylko dla większych dystrybutorów, jak sieci sklepów typu Sasa i nie są zainteresowani współpracą z nikim mniejszym.

Zawsze się zastanawiam, co dzieje się w głowach osób, które zamawiają produkty na eBay po cenach niższych, niż na przecenie w butiku producenta i zapierają się rękami i nogami, że produkt jest autentyczny. Jakim cudem ów eBayowy sprzedawca nabył go po tak niskiej cenie? Może jeszcze dopłaca do wysyłki? Taki charytatywny i miły z niego człowiek?

Nie mówię, że każdy sprzedawca eBay czy Alegro musi opychać podróbki, bo przecież też może być oficjalnym dystrybutorem, który działa w pełni legalnie i za przyzwoleniem producenta. Ale trzeba się pytać, jak to możliwe, że oferowane ceny są dużo bardziej konkurencyjne niż te na stronach producenta.

Jak odróżnić markę, która pozwala na re-dystrybucję, od takiej, która nie pozwala?


Zasadniczo, jeśli marka ma własne butiki, lub stoiska w ramach domów handlowych, mało prawdopodobnym jest, że odsprzedaje "na boku, po cenach hurtowych" swoje produkty, by te mogły być re-dystrybuowane po eBay'u, Allegro czy innych tego typu platformach po cenach niższych, niż w ich własnych placówkach. Pomyślcie o markach typu M.A.C. czy Urban Decay, a markach jak Nivea czy Eveline. Które z nich znajdziecie na półkach w Tesco czy innego supermarketu?


Jeśli chcecie kupować oryginały, kupujcie u źródeł, czyli samych producentów, u oficjalnych dystrybutorów, lub od sklepów, które się u nich zaopatrują. To nie jest tak, że każda podróbka zrobi wam bajzel na twarzy czy włosach - podróbki często są tworzone z użyciem prostych mikstur niegroźnych substancji, i takie miksy można sobie na kilogramy i wiadra kupić choćby na alibaba.com. Ale wiele firm, które dorobiło się pozycji na rynku, doszło do niej poprzez przemyślane receptury.

Są też marki, które z założenia są markami, które poddają się dystrybucji poprzez hurtownie, itp. Taką marką jest np. Kaminomoto czy Yamano, dlatego na tych produktach często są naklejki z informacją z jakiej hurtowni pochodzą i kto je do danego kraju sprowadził.

Jakie w tym wszystkim jest miejsce Azjatyckiego Bazaru?


Kiedy otwierałam tego bloga, nie chodził mi po głowie plan sprzedaży kosmetyków. Wręcz przeciwnie - sama polecałam Wam sprzedawców na eBaym, którzy cieszą się dużym poważaniem ... do czasu, aż zaczęłam dostawać komentarze, że zakupione przez czytelniczki produkty są jakieś nie takie, jak być powinny. Zaczęłam dostawać prośby, czy w takim razie, skoro jestem w Singapurze czy przy okazji wakacji w Korei, mogłabym zakupić produkt w sklepie i go przesłać. Tak zrodził się Bazar.

Bardzo mnie cieszy każda wiadomość o rosnącej popularności i dostępności koreańskich marek w Polsce czy Europie :D, bo to oznacza możliwość kupowania oryginałów bez stresu i wątpliwości. Oznacza również więcej możliwości i ścieżek w pielęgnacji, tak, że każdy będzie mógł znaleźć coś dla siebie - albo wśród produktów ze Wschodu, lub z Zachodu, które mają rożne podejścia do wielu spraw.

Ja zaś dalej testować dla Was będę kosmetyki i jeśli mi się spodobają, trafią na Bazar i będę je dla Was kupować i Wam je przekazywać. Bazar jest tycim przedsięwzięciem, którym zajmuję się dwa wieczory w tygodniu, więc nie aspiruję do rangi dystrybutora i nigdy nie będę w stanie zaoferować niskich cen, bo produkty kupuję z marżami sklepowymi :(. Ale mam nadzieję, że będę Wam w stanie oferować zawsze kosmetyki przetestowane i skuteczne :).

Mam nadzieję, że rozważycie argumenty podane w tym wpisie.

Komentarze

  1. W zasadzie to ciekawe, że są ludzie, którzy rękami i nogami zapierają się przed zakupem kosmetyków na allegro, za to ebay wcale sim straszny nie jest :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Zastanawia mnie sytuacja Tangle Teezera. W sklepie producenta kosztuje on 50 zł, ale w Rossmanie można go dostać za 30. Chyba drogeria taka jak Rossman raczej nie sprzedaje podróbek, więc jak to działa?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Duży może więcej - gdyby Rossman naruszył prawa autorskie Tangle Teezera, to w sądzie musieliby się nieźle wypłacić. Ale zakładam, że całkiem dobrze zapłacili producentowi za możliwość dystrybucji.

      Usuń
    2. w zasadzie 30 zł to podstawowa cena TT i w tym jest marketingowy problem-nie zrobią obniżki, chyba że wejdzie nowy produkt TT bądź nowy design (mój klasyk TT w hebe na świątecznej promocji kosztował trochę ponad 25zł, zaś nowy model ponad 50.)

      Usuń
  3. Cukrze, zapomniałaś o nas :) Jesteśmy od 2013 roku oficjalnym dystrybutorem marki It's Skin w Polsce oraz podmiotem odpowiedzialnym za rejestrację kosmetyków tej marki w UE. (niewiele osób o tym wie, ale nie wystarczy współpracować z producentem...trzeba też wykonać odpowiednie testy oraz zgłosić produkty do odpowiednich rejestrów, aby w pełni legalnie sprzedawać azjatyckie kosmetyki w Europie)

    Popełniłaś bardzo ważny wpis! Dziękujemy w imieniu swoim i innych oficjalnych polskich dystrybutorów. Szkoda cery na kosmetyki z niepewnego źródła...Nagminnie wiele dziewczyn kupuje koreańskie kosmetyki na ebayu/allegro, po cenach znacznie niższych niż oferuje producent. To nie ma prawa być oryginalny kosmetyk, pamiętajcie o tym :) Jest naprawdę duża różnica między kremem BB kupionym w butiku producenta/u oficjalnego dystrybutora a na aukcji internetowej...

    pozdrawiamy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Magda, nigdy nie odpisaliście na mojego maila ;p Mogłyście się chociaż przedstawić, itp. ;)

      Usuń
  4. widać po kanale na youtubie, że hejterzy wygrały z Tobą, prawie cały kanał usunięty :( najciekawszy kanał na całym polskim youtubie, zwłaszcza jak porównać do tego coteraz na polskim youtubie króluje....

    why do all good things come to an end:(

    no nic, wszystkiego dobrego :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Jest kilka sklepów na ebay, co do których nie mam wątpliwości, że sprzedają oryginalne produkty. Ja zamawiam w jednym koreańskim sklepie, którego nazwy nie podam, bo chyba nie wypada, ale jest to znana firma. Nawet przy wyborze płatnej przesyłki, ceny często i tak są niższe ( choć niedużo ) niż u polskich dystrybutorów. Na allegro za to jest masa podrób.
    Natomiast skin79 ma już polskiego dystrybutora, od niedawna, mają na facebooku swoją stronę, a i na koreańskim profilu o tym informowali. Mam nadzieję, że niedługo otworzą jakiś stacjonarny sklep, jak Missha w Poznaniu :) Przydałby się jakiś butik, gdzie można na żywo sobie coś wybrać, spróbować testerów itp. Cieszy mnie ta rosnąca popularność koreańskich kosmetyków w Polsce, nawet jeśli ceny są dość zabójcze.

    OdpowiedzUsuń
  6. No super, ale na pewno też zarabiasz na tym, że sprzedajesz te kosmetyki? Nie wierze że tak charytatywnie kupujesz kosmetyki i biegasz na pocztę aby rozsyłać paczki:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście że coś musi zarobić przecież poświęca swój czas. Nigdzie nie kupisz nic za darmo. Nawet w ryja nie dostaje się za darmo ;) Ale nie sądzę też że Azjatycki cukier zarabia tyle pieniędzy że jeździ nowym ferrari :D

      Usuń
  7. Mi się niestety raz zdarzyło trafić na podróbkę... niestety. Ale fajnie, że opisałaś kto co i gdzie, bo na przykład nie wiedziałam o takich restrykcjach. No i teraz wiem czemu Skin 79 ma takie ceny, bo oni sobie mogą na to pozwolić.

    OdpowiedzUsuń
  8. Zrobiłam pierwszy w życiu zakup na eBay'u i teraz się boję czy nie zapłaciłam zbyt tanio...;) Mowa o Mizonowym żelu ślimaczkowym, ech ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja trafiłam na Twojego bloga już po tym jak pojawiły się pierwsze sygnały o podróbkach, więc od początku "mojej przygody z azjatyckimi kosmetykami" byłam ostrożna. Dlatego bałam się kupować na ebay'u czy allegro. I do dziś zanim coś w danym sklepie zamówię, to przekopię cały internet, żeby dowiedzieć się czy to jest porządny sklep. Na chwilę obecną, oprócz Twojego bazaru mam jeszcze chyba tylko z 4 inne zaufane sklepy. Za to soczewki kupuję tylko i wyłącznie z tego internetowego sklepu z którego i Ty korzystasz (kiedyś wspomniałaś). Do innych "soczewkowych" podchodzę jak pies do jeża :D Szkoda mi wydawać pieniędzy na podróbki :) Wolę mieć jeden oryginał niż 10 podróbek :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Często kupuje się na przykład na ebayu, bo nie ma dostępu do autoryzowanych sklepów. Ale faktem jest, że jeżeli kupujemy i coś jest podejrzanie tanie, to tylko głupiec mógłby pomyśleć, że to oryginał.

    OdpowiedzUsuń
  11. jeszcze troszke inne spojżenie - posiadam krem bb skin 79 kupiony na allegro za jakieś =- 50 zł, domyślam się że podróba bo opakowanie delikatnie mówiąc tandetne - ale sam kosmetyk o niebo lepszy od podkładów z Rossmana i to tych droższych:P Może dobrze trafiłam, ale akurat to mnie zachęca do dalszych przygód z azjatyckimi kosmetykami - w miarę możliwości oryginałami oczywiście. Ale tak chciałam napomknąć, bo uważam to za ciekawy przypadek:P

    OdpowiedzUsuń
  12. Lubiłam kupować na ebay, ale od niedawna nie ma już możliwości zakupów z darmową wysyłką :( Zmartwiło mnie to :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma czegoś takiego jak darmowa wysyłka - jest tylko "wliczona w cenę". Poczta nie oferuje wysyłania za darmo ;)

      Usuń
  13. Ja nie rozumiem czemu ludzie tak krytykują ten bazar... przecież nikt im tam nie karze kupować ;D Fajna koncepcja szkoda że kosmatyki azjatyckie są takie drogie ehhh

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja bardzo boje się podróbek i tego co mogą zrobić z moją wrażliwą, problemową cerą, dlatego kupuję tylko oryginalne kosmetyki z pewnych źródeł. Problem polega na tym, że nie wszystkich stać na to by znp za korektor Skinfood zapłacić na Bazarze prawie 80 zł, podczas gdy na Ebay ten produkt kosztuje z przesyłką 30.
    Nie wiem skąd sprzedawcy biorą oryginalne produkty, ale może być się tym zainteresowała, aby obniżyć trochę ceny na Bazarze?

    OdpowiedzUsuń
  15. Bardzo ważny tekst. Ponieważ używam azjatyckich kosmetyków które kupuję u Ciebie, albo w sklepach które wymieniłaś, to często w babskich rozmowach polecam je koleżankom. One jednak zawsze wyszukują tańsze oferty na ebay'u i pytają czemu ja kupuję tak drogo. Gdy tłumaczę, że boję się podróbek one i tak robią po swojemu. Potem się dziwią, że na nich te kosmetyki nie działają tak jak u mnie. Więc coś w tym jest...

    OdpowiedzUsuń
  16. może dlatego, że e-Bay pokazuje kraj sprzedającego i wiesz że kupujesz prosto z Korei, podczas gdy sprzedawca z Allegro mógł ten produkt kupić np. z Chin...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sprzedawca może być też w Korei i sprowadzać produkty z Chin. Myślę, że sprzedawcy z Korei, którzy oferują dziwacznie niskie ceny powinni budzić największe wątpliwości - przecież żaden producent nie udostępniłby im swoich produktów do sprzedaży po takich cenach na swoim własnym "podwórku".

      Usuń
    2. przede wszystkim żeby mówić o "dziwacznie niskich cenach" musiałybyśmy najpierw wiedzieć ile tak naprawdę dany kosmetyk kosztuje w Korei, bo wybacz, ale to że blogerka mieszkająca w Singapurze mówi, że sprzedawca z Korei ma za niskie ceny nie jest zbyt wiarygodne.

      Usuń
  17. Hej, czy będzie kiedyś jeszcze dostępny u Ciebie It's skin UV away grinding sun powder? Albo inny puder z filtrem?

    OdpowiedzUsuń
  18. Jak zwykle rzeczowo i profesjonalnie przedstawiony problem. Podziwiam dogłębną analizę przedstawianych tematów. Sama zazwyczaj kupuję europejskie kosmetyki w stacjonarnych perfumeriach, nie wykluczam jednak, że kiedyś skorzystam z Twojej oferty.

    OdpowiedzUsuń
  19. taki prosty przykład (jak ten z piekarniami) czasem najlepiej opisuje sytuację.
    Musimy pamiętać, że przy produkcji większości dóbr obowiązują prawa autorskie. Każdy więc, kto sprzedaje podróbki, nie informując klientów, że nie jest to produkt oryginalny, dopuszcza się przestępstwa i szkodzi jednocześnie marce firmy, którą kopiuje. Każdy kto kupuje podróbki, przyczynia się w pewien sposób do tej kradzieży. To wszystko szkodzi dobremu rozwojowi gospodarki.

    OdpowiedzUsuń
  20. Hej, może już na to odpowiadałaś, ale co stało się z filmikami na YT?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Regularnie usuwam z kanału filmiki, które moim zdaniem nie mają wystarczającej jakości, lub w moim odczuciu przestają pełnić swoją misję, czyli pomaganie i inspirowanie :). Cały czas szukam nowych form wyrazu i kontaktu z Wami, zwyczajnie czas był najwyższy, by pewne starsze pomysły przeszły na zasłużoną emeryturę :).

      Usuń
    2. Wielka szkoda, bo znaczącą większość z nich uważałam za bardzo wartościowe i lubiłam do nich wracać po kilka razy :( Mimo to rozumiem Twoją decyzję i czekam na "rekompensatę" w postaci nowych filmików ;)

      Usuń
  21. Ciekawie to wytłumaczyłaś, jednak i tak znajdą się tacy uparci, co mówić będą, że oryginały dostali z ebayu. A jak będzie kuku przez podróbki, to zrzucą na firmę/producenta oryginałów :<
    A tak przy okazji, masz może w planach znowu dodawać wpisy z lekcjami o koreańskich ubiorach? Trafiłam dzisiaj na to, pochłonęłam, a jak wiadomo, apetyt rośnie w miarę jedzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Często też to, że kosmetyk jest tańszy nie oznacza podróbki, ale to, że niestety jest kradziony. Nie oszukujmy się w Azji też to się zdarza.

    Co do tego, że kosmetyki u dystrybutorów są droższe niż na ebuy czy u Ciebie (czy innych osób, które sprzedają kosmetyki bezpośrednio z Azji). Trzeba pamiętać, że oni przy imporcie tych towarów płacą cło i podatek VAT, które potem muszą jakoś sobie odbić.
    Ja np. Cukrze, cały czas waham się czy zamawiać u ciebie czy w innym sklepie towary bo po prostu boję się, że Urząd celny wylosuje moją paczkę do kontroli... a znając moje szczęście mam jakieś 150% szans na to :P.
    Póki co kupowałam kosmetyki u polskiego dystrybutora i jestem zadowolona.

    A wpis bardzo ważny :) bo niestety Polak (nie każdy) często kupuje towar nawet bez dokładnego sprawdzenia sprzedawcy :( a potem płacze

    OdpowiedzUsuń
  23. ja nie sięgam nigdy po podróbki jeśli chodzi o mazidła i pielęgnacje. Szkoda mi cery i skóry na coś nie wiadomo skąd..

    OdpowiedzUsuń
  24. Nie każdy produkt z niższą ceną musi być podróbką. Polscy dystrybutorzy muszą nawiązać współprace zagranicznymi producentami, zadbać o to żeby mozna go było sprzedawać w UE (jak pisze w komentarzu wyżej), opłacać cło i vat, bawić się z polskimi procedurami, podatkami (zjadającymi 1/3 pensji zatrudnionego pracownika) itp.

    A sprzedawcom z ebaya dużo tych problemów odpada. W poważaniu mają wszelkie procedury prawne, podatki itp.

    Ale wiadomo, jeżeli ktoś sprzedaje taniej niż producent, to nie kupujemy produktu oryginalnego.

    OdpowiedzUsuń
  25. Nigdy nie kusiły mnie podróbki, nigdy nie mam pewności co do składu i szkoda mi mojej cery na takie testy. Więc jak widzę podejrzanie niską cenę to szybko uciekam i nie wracam ;)

    OdpowiedzUsuń
  26. lubię robić zakupy na myasia.pl :) !

    OdpowiedzUsuń
  27. Czy sklep gmarket też sprzedaje podróbki?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zależy od kogo kupisz - Gmarket tworzą przeróżni sprzedawcy i wiele marek ma w ramach Gmarket swoje oficjalne sklepy.

      Usuń
  28. mam pytanie co do olejów, czy mozna je laczyc z innymi kosmetykami w codziennej pielegnacji a jesli tak to w jakiej kolejnosci? chodzi mi glownie o dbanie o twarz bo na cialo nie nakladam wielu kosmetykow ;)

    OdpowiedzUsuń
  29. Nie do konca jest tak jak mowisz. Czasami jest tak,ze gdy jakas firma chce kupic hurtowo dany produkt, producent sprzedaje po nizszej cenie (robi tak np. firma Dell oraz wiele innych), czasami sporo nizszej. Wtedy ta firma moze takze troche taniej sprzedac.

    OdpowiedzUsuń
  30. A widzisz, ja się nie do końca zgodzę. Jest coś takiego jak tzw szary rynek/szara strefa. Czyli produkty legalne, wyprodukowane przez producenta, ale oferowane przez nieoficjalnych dystrybutorów. Na tej zasadzie działa np. wiele perfumerii internetowych- bo niby skąd biorą się setki 'testerów' perfum (przecież w slepie wystarczy jeden na kilka tygodni lub miesięcy) lub perfumy za ułamek ceny z perfumerii stacjonarnych- nawet biorąc pod uwagę czynniki typu brak konieczności utrzymania personelu, czynszu itp? Więc nie sugerowałabym, że skoro ktoś kupuje taniej niż u Ciebie czy w oficjalnym sklepie, to znaczy, że to może być podróbka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jak dla mnie jeśli jest taniej nić u producenta to na 99% podróbka

      Usuń
    2. Gratuluję w takim razie podejścia jeżeli uważasz że spoko jets kupowanie kosmetyków, które zostały albo ukradzione albo ich sprzedaż jest nielegalna (testerów nie wolno sprzedawać).

      Usuń
  31. Ja również mam wrażliwą cerę I nie odważyłabym się teraz kupić jakiś niepewny kosmetyk, gdyż dużo starań włożyłam w to aby moją cerę uspokoić po różnych eksperymentach z niepewnymi kosmetykami, dlatego wolę dołożyć I mieć pewniaka, tym bardziej, że kosmetyki, które zamówiłam u Ciebie są wydajne.
    Fajnie ze o tym napisałaś.
    Pozdrawiam Ciebie I ciesze się że prowadzisz bazarek!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze pisane w celach promocji własnego bloga lub innych stron nie będą publikowane. Linki do relewantnych wpisów na blogach czy innych stronach są mile widziane. ale linki nie związane z tematem lub komentarze zawierające dopisany link do bloga nie będą publikowane.