Dziś czas na ostatnią notkę odkrywającą sekrety pięknej cery Azjatek :). Chciałabym Wam przedstawić pewien składnik, cieszący się - zwłaszcza w Azji - ogromną renomą.
Poza poprawianiem stanu cery, rozjaśnianiem jej, opóźnianiem procesów stażenia, owemu składnikowi przypisuje się też przyspieszanie procesów leczenia, wzmacnianie płuc oraz kości, jak i rozwoju dzieci.
O czym mowa? O ptasim gnieździe. A dokładnie o jaskółczych gniazdkach. Robionej z nich zupie przypisuje się szereg leczniczych właściwości. Moja była szefowa HR właśnie jemu przypisywała swoją porcelanową i podejrzanie pozbawioną zmarszczek cerę (kobieta była pod 40!).
Zupa jest galaretowata i w zasadzie bez smaku, choć wiele osób gotuje ją z melasą, aby była słodsza. Ceny gniazd są niebotyczne! Za woreczek kilku gniazdek zapłacimy od 200 do nawet 800 singapurskich dolarów.
Ze względu na cenę, jak i niezbyt zachwycające walory smakowe zupy, jest wiele kosmetyków zawierający wyciąg z gniazdek. Ostatnio nawet firma Bio-Essence wypuściła całą serię kosmetyków dedykowaną gniazdkom. W teorii, ma zarówno rozjaśniać cerę, jak i zwalczać oznaki starzenia.
W temacie ziół i suplementów diety, muszę Wam przyznać, że nieznane są w Singapurze takie pomysły jak branie witaminy A+E, czy zioła zawierające krzem (jak np. skrzyp polny), więc często proszę rodzinę o przysłanie mi Capivitu czy Bellissy.
Z suplementów dla cery popularne jest zażywanie kolagenu, suplementy zawierające wyciąg z ryżu, cynk, ale przede wszystkim witaminę C, której przypisuje się polepszanie metabolizmu cery oraz nadawnie jej zdrowego blasku.
Odważyłybyście się skorzystać z kosmetyków z jaskółczego gniazda? ;)
To był ostatni post z serii "Sekrety pięknej cery Azjatek" :) Mam nadzieję, że pomysł wam się podobał i jeszcze nieraz zaskoczę was ciekawymi informacjami!
niezbyt zachęcająco ta zupka wygląda :P
OdpowiedzUsuńPewnie i tak chodzi głównie o jaskółcze kupy! Kupa jest niedocenianym skarbem tego świata XD! No.. może nie zawsze i nie wszystkich ;d Ale w kupie siła!
OdpowiedzUsuńDzięki za podzielenie się z nami tajnikami dbania Azjatek o urodę ^_^
Zupy z gniazdek to bym raczej nie tknęła...
OdpowiedzUsuńAle w postaci kremu owszem XD
blee :/
OdpowiedzUsuńale tutaj chodzi o gniazdo, ze gniazdo czy wlasnie o odchody ptaszkow?^^
OdpowiedzUsuńojej, a co z seksem? jak dziala na cere? bo ja po seksie czuje sie przegrzana, a pisalas ze nie mozna sie przegrzewac...co mam teraz zrobic? :(
OdpowiedzUsuńTa zupa przypomina mi z wyglądu flaki których nie znoszę ;p
OdpowiedzUsuńjaskółcze gniazdka, odchody słowików... chyba wole nasz skrzyp polny ^^
OdpowiedzUsuń"starzenia" a nie "stażenia" - poza tym super, chociaż to nieco obrzydliwe, wolę wcierac witaminę E w buźkę - działa! :)
OdpowiedzUsuńKosmetyki przetestowałabym bardzo chętnie i to bez najmniejszych wątpliwości, ale zupy nie tknęłabym nigdy w zyciu... bleee :/ chociaż w sumie gorsze rzeczy ludzie na świecie jedzą ;)
OdpowiedzUsuńyyy... to ja chyba wolę zmarszczki XD
OdpowiedzUsuńJa bym zjadła :P Nie takie rzeczy się jadło/piło, żeby polepszyć stan cery. A że smakują mi drożdże, a siemię lniane i sok z pokrzywy wprost uwielbiam, to kto wie, może by mi zasmakowało :D
OdpowiedzUsuńBTW jeśli lubisz skrzyp polny, to następnym razem możesz poprosić o taki bez żadnych dodatków, bo wtedy jest go dużo więcej w jednej tabletce :)
O matko, ale to takie prawdziwe gniazda jaskółek? :o Przez chwilę miałam nadzieję, że może to po prostu coś co się tylko tak nazywa ^^
OdpowiedzUsuńByłabym bardziej skłonna "gniazdkować" się od zewnątrz, niż od wewnątrz, więc jestem za kosmetykami :)
OdpowiedzUsuńKicia
Obrzydliwości! xd
OdpowiedzUsuńZapa z kupek? Nie, dziękuję. W kremie może i bym dała rade.
OdpowiedzUsuńSamo gniazdko wygląda ładnie :) Lubię takie ażurowe bryły :)
OdpowiedzUsuńKurcze, szkoda że to już ostatnia notka z tej serii :( Nie ukrywam że ogromnie podobały mi się Twoje wpisy i z części rad na pewno skorzystam :)
OdpowiedzUsuńEeeee...Bleh ! Na samą myśl mnie odrzuciło..Nigdy w życiu bym czegoś takiego nie zjadła..Ale kremik - czemu nie? Tylko nie mogłabym wiedzieć, co jest w środku, bo mam że tak to nazwę "wyczuloną wyobraźnię" i jakbym wiedziała, to bym nie tknęła zapewne ;p
OdpowiedzUsuńI dziękuję przeogromnie za całą serię, była niesamowicie ciekawa ! :)
I ja chcę do Azji, bo tutaj jak mówię, że używam filtrów 50 na twarz przez cały rok i unikam słońca, i nie chodzę na solarium, to patrzą jak na chorą jakąś (a dodam, że mam lat 18...) ;] Ale ja się nie przejmuję i porozmawiam z nimi za jakieś 15 lat i wtedy zobaczymy, kto miał rację, twarz wszystko ukaże..:))
Pozdrawiam!
Bardzo fajny blog :) Ciekawie się czyta.. :P :)
OdpowiedzUsuńczytając notkę miałam nieźle zniesmaczoną minę . . . gniazdka? chyba bym się nie odważyła :/
OdpowiedzUsuńJasne! Ani korzystanie, ani jedzenie mi nie straszne. :)
OdpowiedzUsuńTo żart z tą zupą? o matko to chyba nie dla mnie!
OdpowiedzUsuńwczoraj widziałam srokę, mogłam pobiec za nią i poszukać jej gniazda xDDD
Ciekawa jestem, czy rzeczywiście tak to działa. Kto wie? Może bym sama tego spróbowała, w końcu nie zjadam samej jaskółki. Ale przyznaję, ze dla mnie brzmi to niezbyt apetycznie!
OdpowiedzUsuńSuper blog!
OdpowiedzUsuńAż mi się zrobiło niedobrze : D Zupa z gniazda? O fuj
OdpowiedzUsuńJak ktoś chce, to mogę popytać sąsiadów, u niektórych zagnieździły się jaskółki przy oknach, może użyczą Wam gniazd :D Mnie na szczęście udało się przepłoszyć te ptaszyska.
A tych kosmetyków sama chętnie bym wypróbowała ; )
Namowie dziewczyna swoja zeby sprobowal tych gniazd i kup xD
OdpowiedzUsuńTak naprawdę do gniazda jerzyków, jaskółczymi są zwane potocznie, a zupa obecnie ma miano najdroższej zupy świata. Szkoda, że o tym nie wspominasz. A tak na marginesie, chętnie bym spróbowała tego dania..
OdpowiedzUsuńBle, nigdy bym tego nie tknęła! Ale w kremie, czemu nie, gdyby było mnie stać;)
OdpowiedzUsuńAha, drogi Cukrze: "staRZenia", błagam, popraw to;)
Czekam na kolejną serię takich jak te mega ciekawych artykułów. Chciałam Ci podsunąć jakiś pomysł, ale nic mi nie przychodzi do głowy;P
pozdrawiam, PaniKa
zapraszam do zabawy:
OdpowiedzUsuńhttp://mojakosmetykomania.blogspot.com/2011/05/otagowana.html
chętnie bym spróbowała, gdyby nie były AŻ tak drogie... O___o
OdpowiedzUsuńPiłam napój z jaskółczych gniazd sprzedawany w puszce w sklepach "Kuchnie Świata" w Warszawie. Smak - okropny! na dodatek w napoju przeważają jakieś gluty - zapewne te kawałki gniazd, przez co ma się wrażenie picia własnej śliny. Fuj!
OdpowiedzUsuńSkorzystałabym jednak z chęcią z kosmetyków zawierających jaskółcze gniazda.
czad
OdpowiedzUsuńZupy bym nie zjadła, choć o tym słyszałam już dawno temu. Natomiast kosmetyki mogła bym kupić w ramach sprawdzenia czy faktycznie takie fantastyczne =]
OdpowiedzUsuńhmmm kosmetyki z tym składnikiem może tak :D ale zupka... bleee...
OdpowiedzUsuńkiedyś widziałam w tv jak robili sobie takie maseczki z jaskółczej kupki :D akurat jadłam obiad :(
piłam napój z jaskółczych gniazd :DD W smaku był ok (jak woda z dużą ilością cukru), jednak przełykanie glutowatych bąbelków było dość nieprzyjemne
OdpowiedzUsuńJabym miała gwarancję, że cera stanie sie gładka i promienna, to bym tą zupę jadła 3 razy dziennie przez 3 lata. Moja 15-letnia desperacka walka z trądzikiem, rozszerzonymi i zanieczyszczonymi porami dawno przekroczyła wszelkie normy nerwicy, rozsądku i finansów :/
OdpowiedzUsuńBym się skusiła i to z chęcią, lecz tutaj odpycha mnie jak i w większości przypadków cena. T-T Ehh.. ale czego to ludzie nie robią dla wyglądu ^^
OdpowiedzUsuńTak sobie czytam o różnych kosmetykach i zastanawia mnie dlaczego większość kosmetyków ma właściwości rozjaśniające. Wszystko brzmi super, chętnie wypróbowałabym jakiś kosmetyk z Azji bo staram się walczyć z oznakami starzenia się, tylko to rozjaśnianie mnie zniechęca. Nie ma innych kosmetyków? Nie każda dziewczyna chce mieć jak najjaśniejszą cerę, moim zdaniem np. nie wygląda to zdrowo. Nie opalam się ze względu na szkodliwe działanie promieni UV, moja cera jest dość jasna, ale w życiu nie przyszłoby mi do głowy żeby jeszcze ją rozjaśniać. Wręcz przeciwnie staram się jakoś dodać jej koloru, np. pijąc soki z marchwią, czasem użyję jakiegoś kremu brązującego. Rozumiem, że w Azji od wielu lat za ideał uchodzi jasna, wręcz biała cera (choć też nie każda Azjatka chce taką mieć, są np. subkultury gdzie dziewczyny bardzo mocno się opalają), ale czy Ty autorko będąc Europejką o bardzo jasnej cerze chcesz ją jeszcze rozjaśniać i używasz takich kremów?
OdpowiedzUsuńbiedne jaskółki :( czemu Azjaci uwielbiają produkty ze zwierząt ? Tu gniazda jaskółek, tam zupa z płetwy rekina, róg nosorożca czy coś z tygrysa, oni chyba chcą wytępić wszystkie zwierzęta na naszej planecie :/
OdpowiedzUsuń