Dzisiaj chciałabym Wam przybliżyć ciekawy naturalny składnik, który można znaleźć w niektórych kosmetykach z Azji. Mowa o proszku z kory drzewa thanaka.
Kobiety, zwłaszcza dzieci, w Myanmarze (czy, jak kto, woli Mjanmie lub Birmie) od wieków robią z kory pastę i smarują nią twarze. Pasta ma przede wszystkim działać jak naturalny filtr przeciw-słoneczny; daje też na skórze efekt chłodzenia. Zwolennicy deklarują również, że pasta z kory pomaga zmniejszyć pory, kontrolować przetłuszczanie cery oraz leczyć stany problemowe.
Choć uwielbiam produkty Bio-Essence i rzadko kiedy mnie rozczarowują, ich seria Tanaka nie przypadła mi do gustu - po wyschnięciu kremy pozostawiały na cerze lekką pudrową warstewkę, która kruszyła się i zbierała w zacieki. Muszę przyznać, że właśnie dlatego po kilku podejściach i braku jakichkolwiek rezultatów dałam sobie spokój.
Czy spotkałyście się już z tym składnikiem? Jeśli tak, może macie z nim lepsze doświadczenia?
Kobiety, zwłaszcza dzieci, w Myanmarze (czy, jak kto, woli Mjanmie lub Birmie) od wieków robią z kory pastę i smarują nią twarze. Pasta ma przede wszystkim działać jak naturalny filtr przeciw-słoneczny; daje też na skórze efekt chłodzenia. Zwolennicy deklarują również, że pasta z kory pomaga zmniejszyć pory, kontrolować przetłuszczanie cery oraz leczyć stany problemowe.
Tradycyjnie korę przerabia się na pastę, którą nakłada się bezpośrednio na twarz. Ale jest to też dość popularny składnik kosmetyczny, który znajdziemy głównie w produktach, obiecujących rozjaśnienie skóry. Chętnie też dodaje się ją do kremów BB.
Produkty, które ja testowałam, pochodziły z firmy Bio-Essence, z ich linii Tanaka White, obiecującej rozjaśnienie przebarwień.
Choć uwielbiam produkty Bio-Essence i rzadko kiedy mnie rozczarowują, ich seria Tanaka nie przypadła mi do gustu - po wyschnięciu kremy pozostawiały na cerze lekką pudrową warstewkę, która kruszyła się i zbierała w zacieki. Muszę przyznać, że właśnie dlatego po kilku podejściach i braku jakichkolwiek rezultatów dałam sobie spokój.
Czy spotkałyście się już z tym składnikiem? Jeśli tak, może macie z nim lepsze doświadczenia?
Fajnie, ze dodałas zdjęcie mieszkańców myanmaru, bo w końcu mamy na tym blogu jakieś ładne twarze po tonach ropuch z Chin i Japonii.
OdpowiedzUsuńCukrze uwielbiam Twojego bloga i codziennie chłonę z niego wiedzę na temat pielęgnacji i mam nadzieję,że mój komentarz w żaden sposób Cię nie rozzłości ani nie obrazi. Zwracam się z prośbą,bądź może z uwagą,ale uważam,że mogłabyś pisać o specyfikach bardziej dostępnych dla polek,które czytają Twoje wpisy. Dobrze wiedzieć,że ta kora ma takie właściwości,ale co mi z tego,skoro i tak jest dla mnie niedostępna? A nie będę jej specjalnie sprowadzać z Azji,bo mnie na to zwyczajnie nie stać. Mam nadzieję,że mój komentarz CIę nie obraził.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
A.
Na polskim rynku też dostępne są (znam dwa) kosmetyki z thanaki. A swoją drogą, masz wybór: czytać liczne blogi o tych samych kosmetykach, albo takie jak ten z ciekawostkami i informacjami niszowymi. Ja lubię oba typy, więc chętnie wspieram takie perełki jak Azjatycki Cukier.
UsuńWłaśnie ostatnio zastanawiam się czy jest możliwe stworzenie czegoś, co dałoby się nałożyć na twarz celem izolacji jej od ciepła. Sauna dobrze mi robi po siłowni i na mój słaby system immunologiczny, ale cera naczynkowa zdecydowanie tego nie trawi. Od razu wpadła mi do głowy ta pasta, choć wiem, że to nie zadziała.
OdpowiedzUsuńAle przydałoby się wymyślić jakieś chłodzące, izolujące nalepki chłodzące, prawda? Może ja się tym zajmę? :)
W Korei w tym roku była moda na produkty chłodzące skórę :)
UsuńPierwsze słyszę, ale skoro w produktach nie dziala to chyba trzeba szukać czegoś innego.
OdpowiedzUsuńmam pytanko odnośnie pierwszego zdjęcie - ludzie normalnie zakładają tą pastę aby chronić się przed słońcem i jest to powszechnie akceptowalne (chodzi mi o jej widoczność na skórze)
OdpowiedzUsuńTak :)
UsuńBardzo ciekawy składnik :)
OdpowiedzUsuńCukrze, zrob prosze wpis o pielegnacji piersi i dekoltu!
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twojego Bloga :))))
OdpowiedzUsuń