Pomysły na planowanie nauki z koreańskich plannerów



Jakiś czas temu w me ręce wpadł dość nietypowy planner - mianowicie wyprodukowany na rynek koreański planner przeznaczony dla uczniów (nie do końca wiem, jak młodych, ale zakładam poziom liceum/studia).  Myślę, że ten planner oferuje ciekawy wgląd w to, jakie pomysły funkcjonują na koreańskim rynku takowych produktów: mp. jak uczeń może planować swój dzień, semestr, okres egzaminów, jak i wakacji. Zapraszam do zajrzenia w ten specyficzny świat:

Mimo, że planner przeznaczony jest dla względnie młodych osób, już na starcie zachęca do deklaracji swoich celów, jak i wizji siebie na 5 i 10 lat.


Bardzo podoba mi się pomysł rozdysponowania czasu na takim 24-godzinnym zegarze. Nie wiem jak Wy, ale ja mam problem, że jak jakieś zadanie za bardzo mnie pochłonie, to pracuję nad nim do upadłego, a potem kolejnego dnia czuję się wypalona. Czasami danie sobie granic czasowych na robienie konkretnych zadań, może sprzyjać produktywności w dłuższej perspektywie czasu.



Jest plan na nadchodzące 6 miesięcy, jest tez osobna tabelka do osobna tabelka do ustawiania celów na każdy konkretny miesiąc:

Tygodniowy planner podzielony jest dość ciekawie, moim zdaniem! Osobna sekcja przeznaczona jest na zaplanowanie wszelkich prac i projektów, jest też sekcja do śledzenia codziennych zadań, są też miejsca do śledzenia codziennie godzin spędzonych na spaniu i nauce:

Pierwsza tabela przeznaczona jest na planowanie zadań i projektów, w prawym dolnym rogu zaś jest miejsce na śledzenie codziennych nawyków.

W połowie strony jest miejsce na zanotowanie pogody, godzin przeznaczonych na sen oraz spędzonych na nauce.
Ciekawa część zaczyna się jednak pod koniec plannera, wraz ze zbliżającą się sesją egzaminacyjną. Planner oferuje sporo miejsca na bardzo dokładne zaplanowanie 21 dni do zbliżających się egzaminów.


Najbardziej zadziwiająca była jednak dla mnie strona "Exam results", gdzie poza miejscem na zanotowanie wymarzonej oraz otrzymanej oceny, jest też szczegółowe prześledzenie rankingu w ramach klasy oraz skali ocen.

Sporo miejsca przeznaczonych jest też na "Mock Tests", czyli symulacje ostatecznych egzaminów. Nie tylko wygląda na to, że owych testów próbnych robi się naprawdę sporo, kalendarz zachęca do szczegółowego śledzenia swoich wyników i postępu (również w ramach klasowego rankingu). Postęp można nie tylko szczegółowo zapisywać, ale nawet odnotować go na specjalnych wykresach:

Wykresy do śledzenia swojego postępu w "mock tests"

Kalendarz zawiera też sekcję szczegółowego planowania nauki podczas... wakacji.

Oraz listę książek do przeczytania:

Podsumowując...

Jest w tym plannerze sporo elementów, które mi się podobają - jak rozdzielenie sekcji codziennego planowania od większych projektów, jak i też miejsce na śledzenie codziennych nawyków. Czasami przeznaczenie na coś 5 minut dziennie, ale każdego dnia, przyniesie lepsze efekty, niż 1 godzina na raz i zawsze brakowało mi w plannerach miejsca na takie "drobnostki", których też nie ma za bardzo sensu wpisywać w plan każdego dnia.

Zaskoczeniem dla mnie była ilość miejsca poświęconego na "Mock Test", czyli testy próbne. Jedyne co pamiętam z moich lat edukacji, to jednorazową "próbną maturę". Ale chyba najbardziej zadziwia ilość miejsca do śledzenia swojej pozycji w klasie pod względem otrzymywanych ocen. Mam wrażenie, że jednak pochodzę z kultury, która niechętnie patrzy na takie bezpośrednie porównywanie się.

Co myślicie o takim plannerze i proponowanym przez niego intensywnym trybie uczenia się? 

Tak tylko dodam, że tytuł planner to "Monster Study Planer" i jest wydany przez wydawnictwo INDIGO. Ilustracje są autorstwa JUNG EUNKYUNG. Planner wyprodukowano w Korei.

Komentarze

  1. Wow, u nas tego nie ma! Polskie wydawnictwa mogą wziąć przykład, a uczniowie mogą czuć się zainspirowani podejściem azjatyckich studentów do nauki i jej planowania.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dla mnie to jak każdy inny planner - na początku ekscytacja i uzupełnianie a po
    miesiącu już o nim nie pamiętam...
    Co do uczniów i porównywania to w naszym zwykłym polskim dzienniku jest coś innego? Nigdy nie pytałaś koleżanek/kolegów jaką ocenę dostali?
    Ogółem planner jest fajny ale żeby tak tylko do nauki? Czy Koreańczycy nie mają jakiś hobby? Własnego życia prywatnego tylko zawsze szkoła a potem praca? Czy to dla nich szkoła/praca jest pasją?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pytanie innych o ocenę, a notowanie jaka jest średnia ocen i skala i śledzenie tego na przestrzeni czasu - to jednak dla mnie dwie różne sprawy. Jeśli ktoś chce sobie notować rzeczy związane z hobby, to przecież nikt mu tego nie broni, każdy dostosowuje planner do siebie.

      Usuń
    2. To ja odpowiem z doświadczenia - nie, uczniowie w Korei nie mają czasu na hobby, uczą się od rana do nocy, po zwykłej szkole idą do drugiej szkoły (tzw. Hagwon), gdzie uczą się do wieczora. Przychodzą do domu, odrabiają lekcje do nocy i idą spać. Moje dzieci po szkole nie spotykają się z koreańskimi kolegami, bo ci nie mają po prostu czasu na piłkę albo inne gry. Zadaniem dziecka w wieku szkolnym jest dać z siebie wszystko, uczyć się, zdawać egzaminy na 100%, być najlepszym w klasie i dlatego takie kalendarze pomagające wszystko sobie rozplanować są tu szalenie popularne i wybór jest naprawdę duży.

      Usuń
  3. Interesuję się kulturą Azji Wschodniej i dzięki Tobie i innym blogerkom i vlogerkom mam jako taki podgląd jak wygląda życie w Japonii, Korei czy Chinach. Wkurza mnie takie mówienie innych ludzi, że tam to jest takie cudowne życie bo to bogate kraje, a jak komuś tłumaczysz, że oni mają taki status, a nie inny bo bardzo dużo pracują, ale to dużo to nie wygląda tak jak u nas, że nie ma tam urlopów, zwolnień chorobowych, a normalny dzień pracy trwa płatne 9 godzin i często nadgodziny za free, to ludzie patrzą na mnie ze zdziwieniem i niedowierzaniem. Nie wiem czemu jest takie przekonanie, że to bogactwo wynika samo z siebie, że skoro ci ludzie mają tyle pieniędzy to na pewno są najszczęśliwszym narodem. Ten planer jest idealnym przykładem na to jak wygląda życie uczniów, a później jest praca i jest jeszcze gorzej. Jest wiele rzeczy, które mi się w tych kulturach podobają, poczucie obowiązku, dążenie do celu, ale życie jest po to żeby żyć, a nie funkcjonować jak robot zaprogramowany na zarżnięcie się w pracy. Kiedyś moim marzeniem było zamieszkanie w Korei, ale im więcej czytam o obecnych zwyczajach tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że to nie jest miejsce dla mnie. Warto czytać takie wpisy bo Azja Wschodnia jest przedstawiana jako taki region pozytywnie zakręconych dziwaków wąchających znoszone majtki, kolorowych Pokemonów i radośnie pląsających chłopców i dziewczynek,a pod tym wszystkim krew, pot i łzy. Mam również ogromny szacunek do Ciebie i innych osób tam mieszkających, że dajesz tam radę. Przeniesienie się z kultury weekendów majowych, świętych dni wolnych, minimum 20 dni urlopu w roku i przestawienie się na tryb praca, praca praca jest godne podziwu. Chociaż pewnie teraz ja trochę przesadzam, mam nadzieję, że nie jest tak źle :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze to wszystko analizujesz. To nie jest tak, że PKB biorą się znikąd... Singapurczyk w ciągu roku wykręca średnio $54 000 PKB na głowę, zaś w PL od lat jest ledwo $12 000 i ta różnica nie bierze się znikąd czy rozprzedawania zasobów naturalnych. Tu się tyra od rana do wieczora, a kto nie tyra, dostaje kopa w tyłek i wylatuje z systemu (bez żadnej siatki bezpieczeństwa). Nie każdy lubi taki tryb życia, ale mi jakoś... odpowiada. Choć wydaje mi się, że akurat Singapur jest łagodniejszy pod tym względem od Korei czy Japonii. Koreańczycy to jednak hardcorowcy pod względem pracowitości i zaparcia.

      https://www.google.com.sg/publicdata/explore?ds=d5bncppjof8f9_&met_y=ny_gnp_pcap_pp_cd&idim=country:KOR:CHN:JPN&hl=en&dl=en#!ctype=l&strail=false&bcs=d&nselm=h&met_y=ny_gdp_pcap_cd&scale_y=lin&ind_y=false&rdim=region&idim=country:KOR:JPN:POL:SGP&ifdim=region&hl=en_US&dl=en&ind=false

      Usuń
    2. W Polsce też się tyra, tylko w złotówkach, a nie w dolarach singapurskich. W skali Europy Polacy są jednym z narodów najbardziej zaangażowanych w pracę zawodową. Bardzo wiele miejsc pracy działa okrągły rok, a dni wolne ustawowo ma raptem kilka razy do roku. Na pomysł ograniczenia handlu w niedzielę społeczeństwo reaguje alergicznie.
      PKB krajów zachodnich często jest wyższe niż polskie, chociaż nie ma tam naszych nagminnych bezpłatnych nadgodzin, śmieciowego zatrudnienia na taką skalę, a bezrobocie realne jest wyższe. I to też nie wynika z bogactw naturalnych, tylko geopolityki, dzisiątek lat dobrobytu, lepszej waluty, innej stopy życiowej.

      Usuń
    3. Wiwerna, 50 lat temu Singapur był zapyziałą wiochą rybacką - tu nie było nic, tylko bieda, choroba, brud i zamieszki społeczne - dlatego Malezja dosłownie wywaliła z siebie Singapur, jak zatruty organ. I 50 lat ciężkiej pracy później, jest kraj dobrobytu i czystości. Politycznie kraj nie miał na kogo liczyć, nie miał surowców naturalnych, musiał nagle stanąć o własnych siłach. Singapurczycy zdarli sobie dłonie tyrając przez ostatnie lata i mają efekty. Dziesiątki lat dobrobytu? Może dwie dekady, nie więcej.

      Łatwo jest szukać wymówek, ale Singapur to dowód, że ciężką pracą, merytokracją i skoncentrowaną wizją, można osiągnąć cuda. Korea sama zakopana jest po dziurki w nosie kłopotami politycznymi, ale ludzie ciągną w górę i kraj z roku na rok ma się lepiej. Różnica nie leży w "geopolityce, przeszłości, walucie czy stopie życia" - leży w podejściu, w tym, co ludzie uznają za ważne i wartościowe. Jedne społeczeństwa wybierają pracę i prosperitę, inne skupiają się na ideologiach i wartościach. W niektórych krajach tyra się od rana do nocy, bo jeśli sobie nie wypracujesz, to nie masz (jak Singapur i Korea).... w innych krajach na każdego tyrającego jest 7-9 nie-tyrających gotowych do podbierania z jego pracy, bo taki jest układ społeczny i nikt nie umie się z niego uwolnić (chyba, że emigracją).

      Trochę smuci mnie, ile osób (zwłaszcza na FB), skomentowało ten planner, jako jakiś przejaw "wyścigu szczurów", tak, jakby pracowitość i ambicja były czymś podłym i brudnym z natury.

      Usuń
    4. Bardzo fajny wpis, zaprezentowałaś nam planer dla uczniów a tu widzę, że spowodowało to szereg rozważań nad wartością pracy, rozwojem gospodarczym i edukacją.

      Dzięki za przybliżenie realiów życia, w kontekście wpisu bardziej pracy, Singapurczyków. Miałam kiedyś szansę pracować z Koreańczykami, w koreańskiej firmie z siedzibą w PL. Niestety nie było to dobre doświadczenie. Zauważyłam, że faktycznie Koreańczycy pracują od 7 do 19, a czasami sporo dłużej i przychodzą dodatkowo w weekendy. Na pewno nie jest to przykład reprezentatywny, ale pokazuje też drugą stronę tej harówki - a mianowicie często ich praca była zupełnie bezsensowna i bezowocna. Produktywność w tej firmie była żenująco niska. Często ludzie siedzieli i udawali, że ciężko pracują i zajęcia, które można zrobić w 2-3 godziny zajmowały im cały dzień. Dodatkowo ludzie dobrze wykształceni zajmowali stanowiska do których się zupełnie nie nadawali. Takiego chaosu dawno nie widziałam, również stosunek do pracowników był okropny. Pracowników traktuje się jako wymienny towar, po zwolnieniu podobno bardzo ciężko dostać inną pracę.

      Jestem przekonana, że faktycznie większość Koreańczyków ciężko pracuje, ale z mojego punktu widzenia wartość tej pracy może być niejako wątpliwa.

      Pewnie sytuacja w Singapurze nieco się różni. Nieco konkurencji na pewno nie zaszkodzi, a wręcz może być bardzo stymulujące.

      Nie mogę się zgodzić z jednym twoim stwierdzeniem - ciężka praca przekłada się na dobrobyt, 'cuda' i ogólnie gwarantuje silną gospodarkę. To by znaczyło, że każda ciężko pracująca osoba dobrze zarabia i ogólnie jest dobrze usytuowana, a jak wiemy tak nie jest. Również 2 osoby pracujące równie ciężko nie osiągną prawdopodobnie takich samych efektów (w znaczeniu dobrobytu). Pewnie trochę uprościłam to co pisałaś, ale twoj komentarz brzmiał trochę jak ciężka praca = dobrobyt, lenistwo = słaba gospodarka/bieda, co mimo że nie jest nieprawdą to ciężko się z takim stwierdzeniem zgodzić.

      W ogóle może już kiedyś pisałaś, ale mogłabyś napisać jak wygląda sprawa świadczeń socjalnych w Singapurze (w bardzo ogólnym rozumieniu)? Sorki za nudne pytanie, ale bardzo mnie to ciekawi a ciężko mi znaleźć jakąś prywatną opinię na ten temat.

      Usuń
    5. Miss Monster, nie będę się upierać, że produktywność nie jest problemem, bo jest. Jak się siedzi do 10 wieczorem, to nie ma co przychodzić rano, bo będzie się i tak zbyt zmęczony aby cokolwiek wypracować. Też widzę objawy tego w Singapurze, gdzie rano właściwie nic się w biurach nie dzieje i jest "tahan" (lokalne wyrażenie, na przebolenie) do lunchu i dopiero w drugiej połowie dnia jest praca. Często się siedzi, bo ludziom się zwyczajnie nie śpieszy, by wyjść do domu, nie dlatego, że pracują.

      Dla mnie przedstawiony planner jest emanacją wiary, że sukces i praca są wartościowe. Przeciwieństwo marazmu, gdzie dobre oceny można równie dobrze osiągnąć ściąganiem, gdzie nikomu na niczym nie zależy, bo przecież nie będą brać udziału "w wyścigu szczurów", gdzie bycie ostentacyjnie nihilistycznym jest "cool", a ktoś, kto się stara jest nie do zaakceptowania, marnuje życie, itp.

      Jak pisałam, nie chodzi mi o konkretnie pracę jednostki. Nie mam wątpliwości, że w PL jest cała masa naprawdę ciężko pracujących ludzi. Przez lata poprzez Azjatycki Bazar nawiązywałam też współpracę z polskimi firmami i zawsze byłam pod wrażeniem oddania i umiejętności rozwiązywania problemów. Ale nie wystarczy, że jednostki pracują. To musi być bardziej ogólny wysiłek - gdzie nie tylko więcej osób jest włączanych do systemu, ale też mniej się rozdaje. W Singapurze na jedną pracującą osobę, przypada 3 nie biorące udział w rynku pracy (w sensie emeryci i dzieci, studenci), w PL ta proporcja jest bliżej 7-9. Sama byłam świadkiem znajomej rodziny w PL, gdzie dzieci w państwowych uczelniach, pokolenie rodziców na wcześniejszych emeryturach, dziadkowie na emeryturach i na całą rodzinę, tylko jedna osoba pracowała.

      W Singapurze socjal działa w całkiem innym duchu, niż w większości krajów. Emerytury masz tyle, ile sobie odłożysz (dla najbiedniejszych są opcje dotacji, ale domyślnie odkładasz sobie sama na swoje własne konto). Nie ma zasiłków dla bezrobotnych, ale w zeszłym roku każdy obywatel dostał $500 na dokształcanie się (jedne kraje dają na dziecko, inne na poprawę zatrudnialności), są też granty i programy, by się douczyć nowych umiejętności (bo powiedzmy sobie szczerze, natura bezrobocia jest w krajach rozwiniętych zawsze strukturalna). Nie ma darmowej edukacji wyższej, więc nie ma co roku tysięcy absolwentów, których umiejętności nikt nie potrzebuje, a którzy pchali się na studia, bo żal nie skorzystać z darmowej oferty. Edukacja trwa też krócej i szybciej wychodzi się na rynek pracy. Rząd otwarcie namawia obywateli, by w toku pracy zmienili swój profil zatrudnienia tak jak rynek tego wymaga, niż kurczowo trzymać się dyplomu, który dostali na studiach. To w większości system oparty o dawanie ludziom "wędki". Czasami jest ciężko, ale system działa.

      System ubezpieczeń medycznych jest głównie "na czarną godzinę" i to prawdopodobnie jedyna sfera, gdzie jest jakaś pomoc rządowa. Większość z nas jednak dokupuje sobie prywatne ubezpieczenie.

      Ale wiesz co jeszcze? W Singapurze nawet nie wolno... żebrać! Zamiast tego, trzeba coś zaoferować - sprzedawać chusteczki, czy coś w tym stylu. Tak głęboko idzie pomysł, że nie ma "nic za darmo".

      Proszę, nie odbieraj mojego wpisu, jako uproszczenia "leniwi są sami sobie winni". Ale jeśli nie celebruje się pracy i prosperity, jeśli nie uważa się ambicji za coś wartościowego, to moim zdaniem odbija się to na społeczeństwie. Dla mnie nie do zniesienia jest w PL system rozdawania. Nic dziwnego, że potem ludzie kręcą nosem na ciężką pracę, skoro beneficjentami będą inni.

      Usuń
    6. Wow, super! Taki system na pewno też ma swoje problemy, ale szerzące się w Polsce rozdawnictwo jest jak dla mnie nie do zaakceptowania i rodzi więcej problemów niż rozwiązuje. 500$ na edukację a nie rodzenie dzieci - widać, że ktoś potrafi myśleć poza następną kadencję. Wydaje mi się, że PL mimo że chce uchodzić za kraj wysoko rozwinięty i uwielbiający wolny rynek nadal ma bardzo socjalistyczne (wręcz komunistyczne) myślenie. Co w samo sobie nie jest koniecznie negatywne.

      Faktycznie zwłaszcza na studiach widziałam jak mało zaangażowani są uczniowie, część traktuje to jako kolejny krok po liceum, czasami mocno nie przemyślany. Osoby po studiach mieszkające nadal z rodzicami (czasami do 30 i póżniej) to norma...

      Zapewne jest jeszcze dużo do powiedzenia na ten temat, ale może innym razem :P Dzięki za fajny wpis i chyba jeszcze ciekawsze dyskusje które się tutaj pojawiły.

      Usuń
    7. Inny system, no i inna mentalność. To, co sprawdza się w jakimś odległym kraju, niekoniecznie sprawdzi się u nas. Polacy są inni niż Singapurczycy, tak, że przeciwna jestem kopiowaniu pomysłów na ulepszenie gospodarki i poprawę warunków bytowych, nie uwzględniając tych różnic w mentalności i historycznych uwarunkowaniach.
      Co do mieszkania w rodzinnym domu, to np. Koreańczycy zamieszkują osobno dopiero kiedy biorą ślub i zakładają swoje rodziny. W sumie podobnie jak u nas, na dobrą sprawę, a i kiedyś normą były rodziny wielopokoleniowe pod jednym dachem.Rzecz mająca swoje plusy i minusy, jak wszystko. Inaczej niż w USA, gdzie ledwo osiąga się pełnoletność i już wypada być "na swoim" z oddzielnym mieszkaniem włącznie. Ale i to się zaczęło zmieniać, m.in. za sprawą kryzysu.
      Co do studiów, to też kiedyś krytykowałam koleżanki które dostały się na ten kierunek, a potem szybko okazało się, że na dobrą sprawę tylko dlatego, że nie bardzo wiedziały, co ze sobą zrobić po maturze. A potem i tak okazało się, że po moim kierunku za bardzo pracy nie ma, bo rynek "się nasycił". Nie mówiąc o przypadkach kiedy ktoś skończył z pełnym przekonaniem jakiś kierunek, a potem na tyle mocno rozczarował się realiami pracy w swoim zawodzie, że później nie chciał do niego wrócić. Okresy bezrobocia po, zdawałoby się, potrzebnych i bardziej praktycznych kierunkach niż ta moja filologia obca - np. fizjoterapii to też norma. Świat się tak zmienia, że ciężko nadążyć.

      Usuń
  4. Najbardziej podoba mi się ten zegar 24 godzinny. Bardzo ciekawe podejście :)

    OdpowiedzUsuń
  5. wychwyciłam mały błąd c;
    (...jest tez osobna tabelka do osobna tabelka do ustawiania...) - opis po zdjęciach z zegarem.

    Część z tego plannera by mi się przydała ale patrząc na całość wygląda trochę przerażająco :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciekawe, jak taki krótki sen wpływa na funkcjonowanie cery? Przecież to

    OdpowiedzUsuń
  7. Takie cudeńko by mi się przydało, gdyż przez 20 lat swej egzystencji nie nauczyłam się planowania :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również xD Ale mi jest potrzebny planner dla osoby pracująco-uczącej się, a takich nie ma - muszę ulepszyć mój projekt własnego xD

      Usuń
  8. Czy tylko mnie przeraziło że na zegarze zaznaczone było jedynie 6h na sen? Wiem że ilość potrzebnego snu to bardzo subiektywna kwestia, jednakże patrząc że jest to planner dla młodych osób 6 h wydaje się być małą ilością.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, chyba, że Koreańczycy jako odmienna rasa ludzka mają mniejsze potrzeby snu, albo bardziej elastyczny zegar biologiczny i np. potrafią spać w ciągu dnia. Ja musiałam się na to przestawić, kiedy jakiś czas temu przez parę miesięcy pracowałam na produkcji na zmiany. Okazało się, że całkiem nieźle dawałam sobie radę, tzn. mogłam spać od 7-dmej rano do południa, a potem jeszcze od popołudnia do wieczora 2-3 godziny. Tylko nie mogłam się przestawić na wstawanie o 4.30. Dla mnie to była męczarnia, totalnie nie "moja" pora na budzenie się i rozpoczynanie dnia.

      Usuń
  9. Opis tego cudeńka przypomina mój tryb życia w czasie studiów. Był czas na hobby, ale mocno ograniczony przez siedzenie przy notatkach (lub przy ich opracowywaniu) lub przy klepaniu kodu :D czasami na uczelni siedziałam od 8:00 do prawie 21:00 więc...
    Jak się dostanę na II stopień, to chyba w taki zainwestuję, bo coś czuję, że oprócz tego zestawienia ocen w skali klasy, reszta będzie dla mnie użyteczna ^^

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie dokończyłam postu, ale chciałam dodać, że taki tryb życia sprzyja przemęczeniu, a przemęczenie nie służy ani urodzie, ani zdrowiu. Jak Koreańczycy sobie z tym radzą?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może po to tak dokładnie planują, by sypiać regularnie i unikać przemęczenia?

      Usuń
  11. Koniecznie muszę sobie takie coś kupić, bo planowanie to moja pięta achillesowa :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Chciałabym kupić książkę z masażami twarzy w chińskiej wersji językowej. W poście o tej książce napisałaś, że widziałaś taką wersje w jednej z singapurskich księgarni, chciałam zapytać czy masz może zdjęcie okładki? Nie wiem jak przetłumaczony został tytuł i ciężko mi jest ją znaleźć. Będę bardzo wdzięczna za pomoc :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Patrząc na ich zaangażowanie w naukę, dzielą mnie od tego lata świetlne. I jest mi trochę głupio. jestem kompletnym przeciwieństwem, wszystko robię na ostatnią chwilę, olewam sobie naukę, mimo, że wychodzę na tym dobrze, ale to zasługa tego, że pamiętam coś z lekcji za pomocą słuchu (ale jako, że niedługo idę do średniej to na pewno poziom się podniesie i tak łatwo nie będzie), próbowałam już takich planów na zasadzie dokładność do minuty, ale w jednym dniu plany trafiły szlag i sobie odpuściłam. I teraz pytanie, warto? Może po prostu jestem tym typem osoby, której wyjdzie najlepiej jak będzie spontanicznie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak naprawdę to zależy od tego czym chciałabyś się w przyszłości zająć. Jeżeli naukami przyrodniczymi (jak medycyna) to bez regularnego zakuwania zarówno do matury, jak i na samych studiach nie pojedziesz. Jeśli bardziej naukami ścisłymi to chociaż oczywiście detale trzeba wryć, to dużo bardziej liczy się zrozumienie materiału :) Chociaż ja ogólnie uważam, że wypracowanie sobie nawyku systematyczności za młodu to jedna z najlepszych inwestycji jakie można dla siebie zrobić. Tak się po prostu łatwiej żyje ;)))

      Usuń
  14. Rysowalam sobie w szkole taki "zegar" :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze pisane w celach promocji własnego bloga lub innych stron nie będą publikowane. Linki do relewantnych wpisów na blogach czy innych stronach są mile widziane. ale linki nie związane z tematem lub komentarze zawierające dopisany link do bloga nie będą publikowane.