Jednak kosmetyk nabyłam. Nie mam jakiś szczególnych przebarwień, ale jednak są, więc pomyślałam „czemu nie”? Minęło kilka miesięcy, dezodorant w kulce dzielnie mi służy, więc mogę się wypowiedzieć trochę o wrażeniach.
Jeśli chodzi o komfort używania, jako dezodorant „Skin light” sprawdza się dobrze – żadna rewelacja, spełnia swoją rolę. Jest też dość wydajny, nie ścieka, ani nie barwi ubrań. Zapach jest bardzo łagodny, kremowy i szybko się ulatnia. Co do najważniejszego pytania – czy rozjaśnia? Może i rozjaśnia, ale tak słabo, że efekt nie jest bardzo widoczny. W sumie nie wiem, co właściwie miałoby ową skórę rozjaśniać, bo w składzie nie ma żadnych typowych składników rozjaśniających, jak arbutyna czy witamina C.
Podsumowując, produkt mi odpowiada jako dezodorant w kulce, ale nie jako specyfik do rozjaśniania skóry. Przyznam, że temat mnie zaintrygował i będę się dalej rozglądać za innymi produktami tego typu. A może powinnam się po prostu cała opalić, to nie będzie widać żadnych przebarwień? ;) Tylko, co potem…
Ja gdzieś wyczytałam, że ze względu na mniejszą potliwość i mniej intensywny zapach potu antyperspiranty w krajach azjatyckich są słabsze w działaniu o tych z Zachodu. Czy to prawda? To nie zwykła ciekawość, ale pragmatyczne pytanie (bo chcę wiedzieć, czy jadąc tam muszę się zaopatrzyć w kilka butelek "fafkulca":>) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńdługo już oglądam Cie na yt, a niedawno odkryłam, że masz bloga!
OdpowiedzUsuńdodaję więc do obserwowanych, po często zaglądam!
___________________
a co do szczupłych azjatek, to myślałam, że to już reguła, a jednak nie!
Chude, długie nóżki, bardzo smukłe ręce, tak sobie wyobrażałam wszystkie azjatki, a tu jednak nie.. :)
a dieta też mnie zaskoczyła szczerze mówiąc!
Pozdrawiam i zapraszam do mnie :)