78. Fermentowane lepsze ;)

W ramach obecnie trwającej serii na blogu przedstawiam Wam różne pomysły, techniki i sposoby dbania o cerę, w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie: gdzie leży sekret azjatyckiej pielęgnacji skóry.

Japońska zupa miso, robiona na bazie pasty z fermentowanej soi

Jedno trzeba przyznać: w Azji je się znaczne ilości fermentowanych pokarmów. Zupa miso, tempeh, kimchi, sake, makegeolli, natto, nata de coco, itd. Wiele z tych rzeczy je się codziennie, zwłaszcza w Japonii, gdzie zupa miso gości na stole przy okazji wielu posiłków.

Fermentowana woda kokosowa

Nie będę tutaj tłumaczyć na czym polega proces fermentacji ;), wolałabym się skupić na pytaniu, czy jest to sposób na zachowanie urody. Wiele roślin ma naturalnie wbudowane systemy ochrony przed zjedzeniem czy zakażaniem. Niestety dla ludzi te składniki często mają w naszym organizmie efekt anty-odżywczy, np. obecny w ziarnach kwas fitowy łączy się z wieloma minerałami, przez co nie mogą one zostać przyswojone przez nasz organizm. Fermentacja usuwa tego typu przeszkody i wydobywa z pokarmów to, co w nich najlepsze i czyni te składniki lepiej przyswajalnymi.

Spożywanie fermentowanych produktów zwiększa też poziom "dobrych" bakterii w naszym organizmie. Im więcej korzystnych bakterii, tym mniej "złych", które rozregulowują nasz układ odpornościowy i mają zły wpływ na stan skóry. Z kolei stan naszego układu pokarmowego często "widać" na cerze.

Ostatnio do mojej listy ulubionych kosmetyków dołączyło "pierwsze serum" firmy Mizon i jest ono zrobione w 80% z ekstraktu fermentowanego lotosu :D

Kilka słów o soi...


Soja i jej spożywanie to "drażliwy" temat. Większość osób pewnie zacznie wystukiwać gniewny komentarz o spożywaniu soi, nawet zanim doczytają do końca ten akapit ;p. A jednak fermentacja, soja oraz sekret pięknej cery na dłużej są ze sobą bardzo związane. 

Natto - fermentowane fasolki soi
Ziarna soi są naładowane wspomnianymi na początku wpisu substancjami anty-odżywczymi, jak i wieloma przeciw-utleniaczami i substancjami, podejrzewanymi o przedłużanie długowieczności organizmu. Dlatego fermentacja soi jest konieczna przed jej spożyciem, aby była ona bezpieczna dla zdrowia. Tak właśnie często się ją spożywa w Azji: sfermentowaną - w formie natto, tempeh, miso, czy tofu... 

Jednak gdy świat zachwycił się zdrowotnymi właściwościami soi, efektem ubocznym stała się mania spożywania soi niefermentowanej, na przykład w formie "mleka sojowego". Fanatycy zdrowego odżywiania opijali się litrami tego napoju i kilka lat później soję ogłoszono złem wcielony, zaburzającym nasz system hormonalny.

Choć w wielu krajach Azji konsumuje się relatywnie dużo soi, "mleko sojowe" należy raczej do kategorii okazjonalnych deserów. 

Podsumowując


Czy spożywanie dużych ilości fermentowanych pokarmów to sekret wiecznie młodego wyglądu Azjatek? Ja się będę upierać, że coś w tym może być ;). W naszej polskiej kuchni też mamy całkiem sporo fermentowanych przysmaków, więc warto o nich pamiętać i dołączać do swoich posiłków.

Komentarze

  1. Ja tylko powiem, że miałam raczej nieprzyjemność z fasolką Natto w Japonii. Co za obrzydlistwo! Ponoć niektórzy Japończycy też mają wstręt do tego specjału. A co do właściwości zdrowotnych to na pewno są. Tak jak mówisz u nas też mamy swoje "zepsute" i zdrowe jedzenie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawa jestem czy i jak dałoby się sfermentować wodę kokosową w domu.
    Czy w Azji się coś takiego praktykuje, czy może miałaś na myśli jakiś rodzaj alkoholu, do którego trzeba użyć świeżych kokosów, a nie tych dostępnych w Europie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Uh, ta soja nie zachęca do spożycia :PP

    OdpowiedzUsuń
  4. Fermentowane dobre, a w Polsce też mamy co nieco, więc skorzystam z naszych rodzinnych przysmaków niż z natto :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Czyli mam rozumieć, że proces fermentacji rozkłada np. fitoestrogeny w soi? To byłaby świetna wiadomość!

    OdpowiedzUsuń
  6. Soja jest be czy sojowe mleko? Bo ja pożeram kotlety sojowe, które uwielbiam. Zaraziłam nimi nawet połowę rodziny i ojca, który uważa, że facet na obiad musi jeść mięso. Je takie warzywne:d i smakuje:)
    Magdeusz

    OdpowiedzUsuń
  7. Oii sojowe mleko ja bardzo lubię :) eh soja hmm fakt trudno mi się określić jak tofu - dręczy mnie ich smak nie jest paskudny, ale nie zachęca mnie do jedzenia. A powinnam jako zastępcze składniki :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Czy ktoś wie gdzie można dostać natto w Polsce? Poza jakimś suszonym sojopodobnym czymś nie udało mi się uzyskać na ten temat żadnych informacji :(

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie wiedziałam, że z mlekiem sojowym jest coś nie tak x.x Jako, że odstawiłam mleko krowie, praktycznie codziennie piję sojowe... To co ja mam jeść, ja już nie wiem, ręce opadają ;-;

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze pisane w celach promocji własnego bloga lub innych stron nie będą publikowane. Linki do relewantnych wpisów na blogach czy innych stronach są mile widziane. ale linki nie związane z tematem lub komentarze zawierające dopisany link do bloga nie będą publikowane.