79. Rozjaśniające balsamy do ciała - szybki przegląd

Często pytacie mnie o ten temat i, choć był on poruszany już na blogu kilka lat temu, myślę, że można go ponownie odwiedzić :).

Na wstępie od razu zaznaczam - nie ma czegoś takiego, jak bezpieczne i osiągalne kosmetykami wybielenie skóry. Co najwyżej można się pozbyć opalenizny, ale nie da się rozjaśnić skóry ponad jej naturalny kolor.

Balsamy do ciała mają więc głównie taką właśnie funkcję: przyspieszają "zrzucanie" opalenizny, zabezpieczają przed opalaniem oraz odżywiają skórę, by miała naturalny, zdrowy blask.

Co ciekawe, na rynku jest bardzo mało balsamów tego typu od lokalnych firm, a rynek jest prawie całkowicie zdominowany przez zachodnie koncerny.

Znane i lubiane balsamy


- Vaseline - popularny w Indiach i szeroko dostępny w Singapurze.

- Nivea - bardzo popularna w Tajlandia, wiele ich produktów trafia również do Singapuru. Mają całą serię balsamów i kremów bogatych w przeciw-utleniacze, witamy C i E.


- Garnier - ma tutaj popularną i bardzo przystępną cenowo serię do rozjaśniania cery na twarzy i dodatkowo balsam rozjaśniający do ciała.


Moje doświadczenia


Przez lata pobytu w Singapurze zdarzyło mi się korzystać z balsamów Nivea i Vaseline. Ponieważ w Singapurze słońce zawsze świeci prawie pionowo z góry, wszyscy nabywają z czasem charakterystycznej opalenizny, gdzie wierzchy stóp, ramiona i kark są mocno opalone, zaś inne części ciała pozostają względnie blade.

Balsamy rzeczywiście dobrze dawały sobie radę z pozbywaniem się tej "łaciatej" opalenizny, skóra wyglądała po nich promiennie i była wyraźnie rozjaśniona. Ale mimo wszystko zawsze brakowało mi motywacji, by po kilku tygodniach kontynuować używanie balsamów. Choć są w miarę lekkie i dobrze się wchłaniają, zawsze pozostawiają minimalną ochronną warstewkę na skórze, która w ciągu dnia spływała z potem.

Lepsze doświadczenia mam z usuwaniem opalenizny za pomocą mydełka z papai.

Czy balsamy są skuteczne?


Wiele osób ma pozytywne doświadczenia z balsamami (zajrzyjcie choćby TU i TU). Jednak wydaje mi się, że wiele z nas na dobrą sprawę nie dba na co dzień o cerę, zwłaszcza pod kątem ochrony przeciw-słonecznej. Więc kiedy nagle potraktujemy ją dobrodziejstwem filtrów oraz witaminy C, nic dziwnego, że są efekty.

Nie polecałabym jednak balsamów osobom, żyjącym poza strefą równikową. Balsamy przede wszystkim usuwają opaleniznę, więc często niewiele zdziałają u osób nieopalonych.

Komentarze

  1. nigdy takich nie potrzebowalam, zwykle szukam brazujacych lub rozswietlajacych, poza tym jestem balsamowym leniem, nie chce mi sie smarowac, wole olejki do kapieli lub w sprayu, jak moj ulubiony Eisenberg. Te balsamy u nas maja slabe sklady, parafina i troche dodatkow, czesto sporo alkoholu, nie jestem fanka balsamow drogeryjnych

    OdpowiedzUsuń
  2. Pisałam kiedyś do Nivea w sprawie tej serii, odpisali dość bez ogródek, że seria dostępna jest tylko w Azji, gdzie panuje moda na jasną skórę, czy jakoś tak.. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Nigdy bym nie pomyślała, że takie kosmetyki też są potrzebne. Raczej szukam balsamów brązujących.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawy post. Ja testowałam krem wybielający (jakiś z apteki, nie pamiętam marki) - szczególnego efektu nie zauważyłam, choć różnie to u mnie bywa z regularnością... Te balsamy z ciekawości bym przetestowała, zwłaszcza, że opalam się bardzo szybko i 'na łaciato' ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. o tak, na lato bede musiala sobie kupic, spiekam sie pomimo masy filtrow, w sekunde, na czekoladowy braz, czgeo nie znosze.

    OdpowiedzUsuń
  6. przydałby się taki, moje przedramiona (mimo stosowania filtrow 50+) za nic nie chca powrocic do pierwotnej bladej wersji ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jejku ja ja bym się chciała tak wybielić :(

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja mam jakiś francuski. Fair&White. Nie widzę nic szczególnego, troszkę mi zeszła opalenizna z rąk(w uk były takie upały,że ręce miałam normalnie czarne) ale nie znacznie. A potrzebuję wybielającego balsamu, gdyż twarz mam jak mleko a ręce i kark ciemne :(

    OdpowiedzUsuń
  9. Zaczęłam czytać ten post z ciekawością. No tak - ale przecież Tajki i Japonki są chyba już blade...potem olśniło mnie że są przecież te Indie, Malaje, choćby Filipiny... zaczęłam się zastanawiać, po co te Hinduski chcą się wybielać... czyżby klątwa bramińskiej kastowości? Z przerażeniem zaczęłam się pytać sama siebie, czy te balsamy nie są rasistowskie!? Czy ja powinnam o tym czytać?! Uf... całe szczęście wasze komentarze sprowadziły mnie na ziemie. My też się brązujemy :)! I kremy samoopalające są równie popularne tutaj jak przypuszczam wybielające w Azji więc... już nie mam wyrzutów sumienia :).
    Swoja drogą "Healthy white" - choć ładna ta nazwa - to szkoda, że te kremy się nie nazywają light czy jakoś inaczej. Żaden z nich nie robi skóry literalnie "białej" - takie trochę oszustwo językowe :).
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy nam to sie podoba czy nie, kazdy bierze dzis przyklad z zachodu.

      Zaczynajac na ubraniach, TOREBKACH:), na kolorze skory konczac.

      Autorka blogu pisala kiedys, ze azjatki nie chca upodabniac sie do europejek. Nie, wcale, u nich naturalnie wystepuja niebieskookie blondynki:)

      Powiem wam wiecej, chca i to bardzo, wiele daloby sie posiekac za jasna skore, bez zbednych zabiegow, czy chlopaka blondyna, a jeszcze lepiej Niemca.

      Osoby, ktore mialy stycznosc ze skosnookimi, niech sie zastanowia czy nie ma tu krzty prawdy.

      A te ich kosmetyki...sa tak samo nafaszerowane toksyczna chemia jak zachodnie, roznica jest taka, ze maja wiecej pseudo naturalnych wyciagow z roslin. Tyle

      Usuń
    2. Twój komentarz rozbawił mnie tak bardzo jak tekst mojej mamy, kiedy zobaczyła na moim ekranie teledysk z Koreańczykiem w blond włosach:
      "Po co oni się na blondynów robią, skoro naturalnie mają czarne włosy?"
      Powiedziała to naturalna blondynka przefarbowana na czarno XD

      Usuń
  10. noo posmarowałabym sie tymi kosmetykami każdym po kolei ;D

    OdpowiedzUsuń
  11. szkoda, że ich skuteczność prócz usuwania opalenizny jest znikoma ;_; a i z dostępnością cienko.

    OdpowiedzUsuń
  12. Te produkty Nivea bardzo mnie zaciekawiły.

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja raczej używam kosmetyków opalających niż wybielających. Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, że takie coś istnieje. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam takie mini-wrażenie, że w Azji nie wiedzą o istnieniu balsamów brązujących xDD

      Usuń
  14. Można takie coś u Ciebie kupić?? Chętnie bym to wypróbowała :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Chętnie bym to stosowała :P Ja mam wszystko blade oprócz rąk, znaczy niby taki sam kolor, ale mnie się wydaje, że nogi mam ekstremalnie blade :D

    OdpowiedzUsuń
  16. ZAWSZE marzyłam o przeciwieństwie samoopalacza, bo nigdy nie podobała mi się opalenizna i nie rozumiałam tego Szaleństwa Spalonej Skóry. Szkoda, że polscy dystrybutorzy tych marek ignorują potrzeby miłośniczek wytwornie bladej karnacji. Nie każdy chce wyglądać jak zestaw mebli w olsze miodowej.

    OdpowiedzUsuń
  17. Poza strefą równikową ludzie też się opalają :P Idąc za Twoją radą przestałam marynować się filtrami od stóp do głów na co dzień. Codziennie chronię wysokim filtrem tylko twarz, resztę ciała tylko w dni, kiedy spędzam więcej czasu na słońcu. Przydałby się taki balsamik do zrzucenia delikatnej opalenizny na rękach i zabezpieczenia przed opaleniem. Może kiedyś dodasz je do oferty Azjatyckiego Bazaru? :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze pisane w celach promocji własnego bloga lub innych stron nie będą publikowane. Linki do relewantnych wpisów na blogach czy innych stronach są mile widziane. ale linki nie związane z tematem lub komentarze zawierające dopisany link do bloga nie będą publikowane.