Gdy szukam informacji na temat japońskich sposobów dbania o cerę, powracającym motywem jest temat otwierania porów skóry, by ją nawilżyć, a potem domknięcia porów, by poziom nawilżenia utrzymać. Dla Japonek to najwyraźniej bardzo ważne i dlatego często radzą sobie nawzajem, by po wklepaniu kremu nawilżającego opluskać twarz wodą z sake lub zieloną herbatą.
Yoshiko Yamada, której niezwykłe patenty na pielęgnację urody już nie raz były omawiane tu na blogu, ma specjalną metodę nakładania kremu właśnie pod kątem otwierania i zamykania porów. Yoshiko radzi, by twarz oczyścić, potem nałożyć na nią sutą warstwę kremu nawilżającego, po czym położyć na twarz gorący kompres. Po 3 minutach twarz należy obmyć lodowatą.
*
Technika jest prezentowana koło drugiej minuty
Moje doświadczenia
W Singapurze woda z kranu nigdy nie jest ani do końca zimna, ani gorąca. Aby poeksperymentować z tą techniką musiałam kombinować z podgrzewaniem wody w czajniku i bawić się z przygotowywaniem kostek lodu, by schłodzić wodę do obmycia twarzy. Miałam obawy, że krem w kontakcie z wilgotnym kompresem zacznie dziwnie spływać i się ważyć, ale nic takiego się nie stało.
Efekt zabiegu to wyjątkowo gładka i zmatowiona skóra. Jednak, w moim odczuciu, niewystarczająco nawilżona :(. Ale to typowe wrażenie przy suchej skórze; może dla osoby, która boryka się z przetłuszczaniem, taki poziom nawilżenia bez natłuszczenia, byłby pożądany.
Polecam dać tej technice choćby jedną szansę :). Jeśli macie do dyspozycji mikrofalówkę, bez problemu możecie podgrzać wilgotny ręcznik na kompres.
Te 3 minuty spędzone z kompresem na twarzy to czysty relaks... a wiadomo przecież, że i to urodzie służy :)
Bardzo ciekawe, chyba wypróbuję w najbliższym czasie :)
OdpowiedzUsuńEch, szkoda że w przypadku pękających naczynek ta metoda odpada :(
OdpowiedzUsuńOk, własnie przetestowałam i mimo iż ma przetłuszczająca się cerę to też twierdzę, że cera nie wydaje się być dość nawilżona, chociaż z drugiej strony może być to powodem tego, że do zimnej wody dolałam zielonej herbaty ^^''
OdpowiedzUsuńPlus taki, że moja twarz jest bardzo zrelaksowana i raczej nie wpisze tego do codziennych rytuałów ale raz na jakiś czas bardzo chętnie z tego skorzystam *zwłaszcza ten ciepły kompres jest taki wspaniały <3 *.
Dziękuję ślicznie za kolejną technikę :D
Eee... być może Azjatki nie mają takich problemów z naczynkami co sporo kobiet w naszym kraju. Tu cera przeżywa trochę zmian w ciągu roku, latem gorąco, zimą mróz, jeszcze fundować jej takie coś w postaci gorących kompresów i zimnej wody później? Wg mnie należy zaznaczyć, że to dla osób nie mających problemów z naczynkami czy rumieńcami - moja cera by umarła, gdybym to przetestowała.
OdpowiedzUsuńa no właśnie przy skłonnościach do pękających naczynek jak najbardziej odpada.
Usuńspróbuję choć szkoda że rano nie mam tyle czasu by z tego skorzystać. Przydały by się domknięte pory i świeża matowa cera :)
OdpowiedzUsuńAzjatycki Cukrze, przecież Ty już o tym pisałaś...
OdpowiedzUsuńWidać, ze to dojrzała kobieta po czterdziestce, ale właściwie nie wiem po czym :))
OdpowiedzUsuńskórę ma przepiękna!
trzeba spróbować, nie ma co ;]
OdpowiedzUsuńhehe ciekawe doświadczenie z tą wodą ;P
OdpowiedzUsuńWitaj:) Chciałabym bardzo abyś zrobiła post o tym jak się poprawnie nakłada krem na twarzy i pod oczy.Niby błahe sprawy,ale założę się że większość kobiet popełnia błędy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Nawiasem mowiac to ile ona kremu nalozyla na twarz!!!
OdpowiedzUsuńNie od dziś wiadomo, że zrelaksowana kobieta, to piękna kobieta. W tej kwestii kompres na pewno się sprawdzi w 100%
OdpowiedzUsuńpóźniej jeszcze dokładamy krem, czy już nie? I czy stosować rano czy wieczorem?
OdpowiedzUsuńHm interesujace:-)
OdpowiedzUsuńNo, cerze naczynkowej raczej nie posłuży :)
OdpowiedzUsuń