Język polski, a pielęgnacja cery?

Czy spotkałaś się z teorią, że język, którym mówimy, ma wpływ na to, jak myślimy? Dla Polaków oczywistą jest różnica między niebieskim, a błękitnym, ale może być ona trudniejsza do uchwycenia dla osoby anglojęzycznej, dla której oba odcienie to "blue". W języku polskim i chorwackim słowo "śmierć" ma rodzaj żeński, więc i personifikacja śmierci jest przedstawiana jako kobieta, kiedy reszta świata zachodniego kojarzy "Kostuchę" z mężczyzną. Bez wątpienia nasz zasób słów ma wpływ na to jak postrzegamy świat.

Ale czy nasze słownictwo wpływa na to, jak postrzegamy kwestie pielęgnacji cery? W naszym języku mamy wiele słów związanych z pielęgnacją cery, ale mam wrażenie, że problemem nie jest tyle zasób, co używanie jednego ogólnego określenia, zamiast szczegółowych terminów. Porównajmy zasoby naszego języka do języka angielskiego i koreańskiego.

Weźmy słowo "zmarszczka" - określimy nim zarówno linie na czole, przy i pod oczami, ale też powiemy na przykład o "zmarszczce od uśmiechania" (która nie ma nic wspólnego z uśmiechaniem), mimo, że często zmiana na linii kącika ust i nosa ma formę zapadnięcia, w którym dopiero po czasie formuje się klasyczna zmarszczka.

W języku angielskim funkcjonują aż trzy słowa, których możemy użyć do opisania różnych typów zmarszczek: "lines", "wrinkles" oraz "folds". "Lines" to drobne linie, często pojawiające się jako zapowiedź poważniejszych zmian - formują się na samej powierzchni skóry i można się ich często pozbyć nawet kremem nawilżającym. "Wrinkles" to zmiany głębsze, na poziomie skóry. Ale "fold" to zmarszczki powstałe tam, gdzie skóra zagina się na samą siebie - jak w przypadku "zmarszczki od uśmiechania" (po angielsku "nasolabial fold"). Oczywiście, nie tylko my bywamy niekonsekwentni... z nieznanych mi powodów, załamanie skóry przy kąciku ust w języku angielskim jest nazywane "marionette lines", mimo, że poprawniejszym byłoby określenie "marionette folds" - mechanizm ich powstawania jest identyczny, jak w przypadku "nasolabial folds". Mimo istnienia różnorodności słów, nie są one zawsze poprawnie używane.


Do pewnego stopnia możemy w naszym własnym języku podkreślać te różnice w nazywaniu różnych typów zmarszczek. "Lines" to drobne zmarszczki, zaś w miejsce słowa "fold", możemy użyć słów jak choćby bruzda lub załamanie skóry. Ale prawda jest taka, że akceptujemy mówienie na wszystkie typy zmian po prostu zmarszczki, mimo, że kosmetyki czy masaże, jakie możemy stosować na złagodzenie tych typów zmarszczek są kompletnie inne w naturze od tych, jakie powinniśmy stosować, by łagodzić bruzdy i załamania skóry.

Co ciekawe, w języku koreańskim, tak jak i polskim, nie funkcjonuje tego typu bogactwo słowne w odniesieniu do zmarszczek. Z drugiej strony, w języku koreańskim funkcjonuje wyraźne rozróżnienie między kosmetykami oferującymi skórze 탄력 [czyta się jako "taljok"], czyli poprawiającymi siłę napięcia, elastyczność, a kosmetykami zwalczającymi 주름 [czytaj jak "dzurym"], czyli zmarszczki. W naszym własnym języku, najbliższe kosmetykom oferującym 탄련 są kosmetyki liftingujące, ale te są jednocześnie rozumiane jako kosmetyki z natury przeciwzmarszczkowe, bo operację "liftingu twarzy" kojarzymy z poważnym zabiegiem, wykonywanym na twarzach bardzo dojrzałych, gdzie podciąga się twarz, by rozprostować zmarszczki. To domniemanie skutkuje domyślnym założeniem, że pielęgnacja cery, której ubywa sprężystości i napięcia, to automatycznie pielęgnacja przeciwzmarszczkowa. Jest tak mimo tego, że pielęgnacja typu 탄력 to właśnie kwintesencja pielęgnacji przeciw-starzeniowej, której celem jest zapobieganie formacji zmarszczek.

W pewnym sensie, najbliższy słowu 탄력 w języku polskim jest termin "sprężystość" (lub "jędrny"), ale jest to porównanie niedokładne - sprężysta jest poduszka lub materac, ale napięta może być guma lub struna. Warto zauważyć, że w języku angielskim, poza kremami liftingującymi, są też kremy typu "firming". Te drobne niuanse w rozumieniu tych słów, wpływają na to jak postrzegamy funkcje kosmetyków nimi opisywanych.

Innym przykładem z języka koreańskiego i angielskiego jest rozróżnienie między problemem "cieni pod oczami", a "worków pod oczami". Tak długo, jak prowadzę tego bloga, tak długo spotykam się ze stosowaniem tych terminów w naszym własnym języku zamiennie z dodatkowo konfundującym terminem sinców pod oczami.  Problemem jest, że w naszym własnym języku mamy tendencję do opisywania kolorów nie tyle z perspektywy samego koloru, co z perspektywy światła. Kolor "siny" to kolor uzyskany przez redukcję światła, gdzie pojawiają się szare, przygaszone tony. Jednak to nie to samo co autentyczny cień rzucany przez wystający spod oka worek! Lub cień rzucany przez zapadnięcie się oczodołu lub pojawienie "doliny łez".

Jednak beztroskie stosowanie tych terminów zamiennie prowadzi do sporych nieporozumień - czasem ktoś zwraca się do mnie o pomoc w zwalczeniu "sinców", ale w kolejnej wiadomości ma już zamiast sinców ma "wory pod oczami", a w trzeciej okazuje się, że jednak chodziło o "cienie pod oczami"... ¯\_(ツ)_/¯.

Język koreański i angielski traktują te terminy osobno. Może jest tak dlatego, że koreański zwyczajnie zapożyczył sobie słowa z języka angielskiego - mamy więc "eye-bags" (아이백) i "dark eye circle" (다크서클). Określenie "dark eye circle" dosłownie oznacza ciemne krążki pod oczami, ale ponieważ nie używa słowa "cień" (shadow, shade, ...), nie pozostawia wątpliwości, że chodzi o kolor, a nie o efekt rzucania cienia. Niestety fraza "cienie pod oczami" jest pod tym względem niejednoznaczna w języku polskim.

Inne ciekawe terminy do rozważenia: "nawilżanie" cery i jej "nawadnianie". Na stan naszej cery składają się dwa czynniki i pierwszym z nich ilość wody w skórze. Niższe warstwy skóry składają się nawet do 70% z wody, zaś w warstwie rogowej jest jej około 30%. Za stopień nawodnienia cery odpowiadają naturalnie występujące w skórze substancje przyciągające wodę oraz system transportowania wody poprzez jej struktury, zwane aquaporinami. Jak długo spożywamy wystarczająco płynów, by zaspokoić fizjologiczną potrzebę naszego organizmu na wodę, ilość spożywanej wody nie wpływa na ilość wody w skórze - na to wpływ mają, wspomniane wcześniej, naturalnie występujące w skórze nawadniające składniki oraz aquaporiny. Z wodą i skórą jest trochę jak z organizmem i witaminami - niedobór szkodzi, ale przedawkowywanie nie tylko nie daje super-mocy, ale może zaszkodzić.

Z drugiej strony, mamy składniki naturalnej bariery skóry, które zapobiegają "uciekaniu" wody z naszej cery, w tym naturalnie obecne w naszej cerze ceramidy oraz pokrywające skórę sebum. W języku angielskim możemy użyć terminów "moisturisation" oraz "hydration". Pierwszy termin opisuje budowanie bariery na skórze, natomiast "hydration" to zwiększenie ilości wody w jej warstwach. W języku koreańskim funkcjonuje zaś słowo 수분 [czytane "subun"], czyli nawilżenie, a także wiele jego wariantów, jak popularny 촉촉 수분 [czytany "ciukciuk subun"], czyli "wodny" typ nawilżania, którym opisuje się często kremy BB typu "water drop" oraz lekkie, nawadniające kosmetyki.

W języku polskim, mimo, że mamy do dyspozycji te dwa terminy, bardzo rzadko używamy terminu "nawadniający" (bo powiedzmy sobie szczerze, brzmi trochę dziwnie w odniesieniu do skóry 😅) , przez co ciężko rozróżnić kosmetyki barierowe, od tych działających głębiej, jeśli nie potrafimy zidentyfikować nawadniających składników w składzie kosmetyku (podpowiedź: gliceryna, kwas hialuronowy, AHA, mocznik, algi, wyciąg z nagietka, koreańskiego bambusa, centell asiatica...).

Z mojej perspektywy, nasz własny język ma wystarczająco słów, by pozwolić nam skutecznie komunikować niuanse znaczeniowe w odniesieniu do pielęgnacji. Problemem jest jak go używamy i w dużej mierze za obecny "bajzel" językowy obwiniam firmy kosmetyczne, które promując swoje kosmetyki, reklamują je "chciwie", używając błędnej terminologii, by - zamiast trafić do klientów, którzy najbardziej by nich skorzystali - trafić zwyczajnie do jak największej ilości jakichkolwiek klientów, licząc, że będzie dobrze. Wiele kremów opisywana jest jako "liftingujące, przeciwzmarszczkowe, ujędrniające i nawilżające". Ta strategia działa, bo jeśli klientki nie są w stanie precyzyjnie opisać potrzeb swojej cery, będą regularnie inwestować w kosmetyki, które nie zaspokoją w pełni ich potrzeb i akceptować ten stan jako normalny.

Odpowiedzialność za ten stan spoczywa również na nas - konsumentkach. Jeśli akceptujemy niedokładne wyrażanie się i terminologiczny bałagan, obecna sytuacja niewiele się zmieni. Dlatego zachęcam do praktykowania poprawnego wyrażania się w tematach skóry.

Komentarze

  1. Bardzo ciekawy i przydatny wpis :D Cukrze mam pytanie nie dotyczące postu ale liczę na twoją pomoc! :) Używając wypełniacza bez wstrzykiwania na dolinę łez, ten tłuszczyk który się odbuduje później nie opadnie? W sensie czy nie zrobią mi się worki pod oczami? Nawet jeżeli będę go dobrze aplikować?

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam uwagę co do tego zdania:
    "[...] nawadniających składników w składzie kosmetyku (podpowiedź: gliceryna, kwas hialuronowy, AHA, mocznik, algi, wyciąg z nagietka, koreańskiego bambusa, centell asiatica...)."
    Nie chodzi po prostu o humektanty? :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej Sugar! Chetnie czytuję Twojego bloga, najciekawsze są dla mnie właśnie te tematy okołozmarszczkowe. Zmagam się z bruzda od migracji policzka. Nie ma tragedii, ale mam wrażenie, że porównując zdjęcia z poprzedniego roku zmiana jest ogromna:( ratuj! (Mam 29 lat)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo interesujący wpis. Wciągnęły mnie te dywagacje językowe o kosmetykach. Czy Azjaci mają również jakieś specyficzne nazwy na konkretne zabiegi odmładzające? Czy np. inaczej określają lifting kremem, a inaczej zabiegowy? Jeśli tak, to prosiłabym uprzejmie o jakiś link.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze pisane w celach promocji własnego bloga lub innych stron nie będą publikowane. Linki do relewantnych wpisów na blogach czy innych stronach są mile widziane. ale linki nie związane z tematem lub komentarze zawierające dopisany link do bloga nie będą publikowane.