Na tym blogu w kółko przewijają się Japonia i Korea, jako kosmetyczne raje, ale czy ciekawe kosmetyki pochodzą tylko z tych krajów? Zdecydowanie nie! Kosmetyki z Tajwanu oraz tamtejsze trendy kosmetyczne są bardzo popularne w Singapurze. Ceni się tajwańskie maseczki typu "sheet", kremy oraz toniki. Ale dla mnie... są niedostępne z bardzo prostego powodu.
Singapur w 70% składa się z osób pochodzących z kręgu kultury chińskiej i większość tych osób w mniejszym lub większym stopniu posługuje się językiem chińskim. Z tego powodu importerzy tajwańskich kosmetyków nie zadają sobie trudu, aby tłumaczyć etykiety czy materiały promocyjne na język angielski T_T.
Może napiszę jednak kilka słów na temat tego, co udało mi się jednak wyłapać.
Sklepy marki Sasa zawsze puszczają klipy tajwańskich programów rozrywkowych, gdzie na żywo demonstruje się magiczne działanie kosmetyków. Wygląda na to, że Chińczycy z Tajwanu uwielbiają, jeśli efekty działania kosmetyku są spektakularne i natychmiastowe. Dodatkowo, w reklamowych materiałach kosmetyków prawie zawsze umieszczane są zdjęcia "przed i po" zastosowaniu produktu.
Najpopularniejszą marką z Tajwanu jest Shills, który produkuje różnego rodzaju maski i peelingi. Raz miałam ich sławną maseczkę wyciągającą zaskórniaki, ale nie powiem, żeby mnie zachwyciła.
Inna znana marka to "My Beauty Diary" - seria masek "sheet mask", która od lat cieszy się ogromną popularnością w Singapurze. 4 lata temu, gdy tu przyjechałam, ich produkty trzeba było sprowadzać poprzez internetowe, grupowe zamówienia. Teraz "My Beauty Diary" dostępny jest na półkach sklepów, ale często całe zapasy są wyprzedane.
Jeśli będziecie kiedyś w Singapurze i przyjdzie Wam ochota na zapolowanie na tajwańskie kosmetyki, polecam odwiedzić Sasę oraz duże sklepy sieci Guardian (np. w Nex Mall), gdzie można znaleźć całe półki maseczek i kremów.
Ale rzetelnie ostrzegam - większość produktów jest w 100% podpisana po chińsku. Chyba, że nie boicie się chwycić za coś nieznanego i intrygującego z półki sklepowej.
"Raz miałam ich sławną maseczkę wyciągającą zaskórniaki" - znowu te nieszczęsne "zaskórniaki" haha xD
OdpowiedzUsuńI to jedyne,c o zwrocilo wasza uwage? :( Ostatnio mam wrazenie, ze co drugi kometnarz jest czpeianiem sie gramatyki, literowek i slownictwa..
UsuńNiestety takie "perełki" również u mnie powodują zgrzytanie zębów.. przestaję zwracać uwagę na treść, a skupiam się na "cudach":)
UsuńJa tam do literówek nic nie mam, bo zawsze się mogą zdarzyć :D
UsuńMnie tylko kontekst zdania rozśmieszył, to wszystko xD
Ale to akurat śmiesznie przekręciłaś :DDDD Na literówkę typu 'zaskórinki' pewnie nie zwróciłabym uwagi, a jak to zobaczyłam to się zaśmiałam ;d
UsuńNa tym blogu zawsze bylo duzo literowek i przekrecen :( Taki moj "styl"... Ale od jakiegos czasu wydaje mi sie, ze forma przyciaga wiecej uwagi niz tresc.. Wiec zaczynam sie zastanwaiac, czy moze nudze was tresci ;( Coz, do przemyslenia...
UsuńNiestety poziom wypowiedzi internautów spada, cóż.. Wiem, że w Polsce są dostępne takie maski, bodajże jakieś magnetyczne.. Rzuciły mi się w oczy na allegro, miałam już je zakupić, ale jako, że korzystam tylko z tych kosmetyków, jakie polecasz.. Niezbyt chciało mi się ryzykować xD.
UsuńUważam, że nie liczy się w Twoim przypadku, czy piszesz błędy, czy też nie.. Nie jesteś w Polsce, na miejscu. Liczy się dla mnie, że Twoje informacje czyta się tak.. Lekko, bez większego problemu. Lekkim piórem pisane, jakby to się kiedyś powiedział ^^. Czepialstwo zawsze będzie, trudno!
A artykuł fajny, bo nadrabiasz jakieś "zaległości", chociaż tak tego bym nie ujęła. Jakoś mnie natchnęłaś i chyba zamówię tę maskę, jeżeli jeszcze jest : <.
Pozdrawiam, wierna czytelniczka Twojego bloga od paru paruu ładnych lat ^^. 3maj się i nie zmieniaj!
Nie rozumiem dlaczego ludzie czepiają się tak mało istotnych błędów...ważne, że wiadomo o co chodzi, prawda? ;) Ten błąd to akurat nic :) Wiele ludzi, którzy mieszkają poza Polską już kilka lat i mają mało do czynienia z językiem ojczystym, może nawet w ogóle, popełnia błędy większego kalibru, wręcz niedopuszczalne :D
UsuńAzjatycki Cukrze, prowadzisz świetnego, ciekawego bloga i życzę Ci, żeby jego słupek popularności rósł i rósł w górę!
Serdeczne pozdrowienia z zimowej Polski! :)
Treść jest ważna, ale dziewczyno, przyjmij krytykę i zajmij się formą, bo to jest ważna część każdej działalności w formie pisemnej.
UsuńJa nawet nie zwrócilam na to uwagi :> nie przejmuj sie :)
UsuńJa tez nie mam na co dzien zbyt wiele kontaktu z jezykiem polskim, i coraz wiecej robie bledow ortograficznych, gramatycznych, skladniowych.
UsuńTo norma, nie przejmuj sie. :)
Kochana, a co bys polecila swoja droga na zaskorniki? co mi je skutecznie 'wycisnie'? Marze o gladkim czole jakie mialam jeszcze w Polsce... T_T
pozdrawiam ^^
Ja tez nie mam na co dzien zbyt wiele kontaktu z jezykiem polskim, i coraz wiecej robie bledow ortograficznych, gramatycznych, skladniowych.
UsuńTo norma, nie przejmuj sie. :)
Kochana, a co bys polecila swoja droga na zaskorniki? co mi je skutecznie 'wycisnie'? Marze o gladkim czole jakie mialam jeszcze w Polsce... T_T
pozdrawiam ^^
Jak to w Polsce. Ja osobiscie nie zwrocilam na to uwagi, bo interesowala mnie notka, a nie wytykanie bledow..
UsuńJa bym sie moze i skusila na chinskie nie wiadomo co.. ;)
To nie czepialstwo, wyciąganie "zaskórniaków" brzmi po prosty dwuznacznie ;) (zaskórniaki = pieniądze)
UsuńNo niestety jest taka elita, która analizuje każde słowo aby znaleźć w nim jakiś błąd i oczywiście od razu zrobić z tego hallo. Człowiek jest tylko człowiekiem i wiadomo, że robi błędy. Nawet jak się zrobi błąd to co z tego? świat się zawali? Od razu trzeba to wytykać? Wy jesteście tacy nieomylni? No niestety taki kraj, że ludzie nie skupiają się na treści ale na tym żeby móc się przyczepić do czegoś, pośmiać i poczuć lepiej z tego powodu. Mi by było wstyd w ogóle komuś prawić takie uwagi, najpierw skupcie się na sobie, a potem wytykajcie błędy innym.Amen.
UsuńJeżeli ktoś nie ma nic ciekawego do powiedzenia,to będzie się czepiał nieistotnych szczegółów :/ Olej to Cukrze :)
Usuńhehe, też nie zwróciłam uwagi, ale to naprawdę zabawne - maseczka wyciągająca zakórniaki to prosta droga do bankructwa :P
UsuńNiestety wszystkim nie można dogodzić. Czytam Twojego bloga od dłuższego czasu i sprawia mi to ogromną przyjemność :) Uwielbiam Twojego bloga i jeszcze nigdy żadnej literówki nie zauważyłam, a to przez, że treści są zawsze mega interesujące :)
UsuńTak trzymać :)
Lidzie ogarnijcie się, dziwni jesteście...nikt przecież się tej literówki nie czepia i nie wygarnia nie wiadomo jak, po prostu dziewczyna w zabawny sposób zwróciła uwagę na słowo ''zaskórniaki'', bo rzeczywiście czytając całe zdanie z zaskórniakami (jeśli ktoś wie o co chodzi), pojawia się uśmiech na twarzy ;)
UsuńA Wy robicie z igły widły...
Ja tak szybko czytam, że nawet nie zauważyłam.
UsuńTo taki drobny błąd przecież, gorzej jak widzę kwiatki typu 'muj' wtedy oczy mnie już bolą :P
-
Nie kupiłabym produktu, który nie ma wypisane składu nawet po tej łacinie, bo niestety moja skóra jest wybredna.
Szczerze? Myślałam, że Cukier napisał tak specjalnie by nas trochę rozśmieszyć. Ja odniosłam takie wrażenie i stwierdzam, że poprawiłaś mi humor Cukrze . :)
UsuńKompletnie Cię Cukrze nie rozumiem. Zobacz ile masz pozytywnych komentarzy na temat swojego artykułu, a ty piszesz o co drugim, który rzekomo się Ciebie czepia. A gdy pojawi się jeden,który nie wygarnia Ci nie wiadomo czego, tylko pisze o twojej małej pomyłce,ktora rozmiesza człowieka POZYTYWNIE to od razu wg Ciebie jest to tylko zauważanie błędów w całym tekście a nie w treści i wgl tragedia - nudzisz treścia, nikt tego nie czyta, wszyscy sie czepiaja..
Usuńjapoński tak, ale czy podejmę się chińskiego...
OdpowiedzUsuńmoże wypróbuję, jak zaczną tłumaczyć.
zaskórniki, zaskórniaki są w portfelu :D
OdpowiedzUsuńzawsze można zabrać na zakupy znajomą która zna chiński. ^^
OdpowiedzUsuńFajnie, że dajesz nam takie rozeznanie o azjatyckim rynku, bo ja nie mam o nim pojecia, a ten blog jest moim oknem :)
OdpowiedzUsuńA co do czepialstwa to robi sie coraz bardziej wszechobecne, irytujące i okropne po prostu....jakby ludzie naprawde nie mieli co robić....
Pozdrawiam!
Bardzo fajny temat :) szczerze mówiąc bałabym się sięgnąc po taki kosmetyk.... ale trzeba też przyznać, że kupując kosmetyki mające opis po Polsku lub chociaż po Angielsku, też nie mamy pewności jak skutkuje dany kosmetyk na naszym ciele ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twojego bloga i kanał youtube ;) jesteś moją ulubioną bloggerką ;)
P.S. Może dlatego, że z natury wyglądam troche azjatycko co mnóstwo ludzi zauważa + pytają się czy jestem Polką :P
Ale no cóż :D trzeba to zaakceptować, Ba! nawet się z tego faktu ciesze :)
Pozdrawiam serdecznie ;*
waa *świecą się oczy*....
OdpowiedzUsuńa wgle ostatnio wypróbowałam takie "wyciągacze toksyn". Jednak wydaje mi się, że to pic na wodę? spotykasz się może w Singapurze z jakimiś innymi "magicznymi" produktami ? xD
Mam kartonik maseczek my beauty diary (zielone-jablkowe) i póki co jeden raz zastosowalam i było całkiem niezle :) intryguje mnie wersja wybielajca przebarwienia.
OdpowiedzUsuńPowiem szczerze, że kompletnie nie zwróciłam uwagi na te 'zaskórniaki'. Niektórzy ludzie nie potrafią zrozumieć, że każdemu zdarzają się błędy zwłaszcza, kiedy mieszka za granicą. Twoje notki nadal są naprawdę ciekawe, także nie martw się i nie przejmuj się tymi komentarzami na temat gramatyki, etc. ^^
OdpowiedzUsuńNo właśnie... ja wyżej! Twój blog i videoblog są fantastyczne - jak nigdy nie interesowałam się kulturą Azji, tak teraz mnie to wszystko zaciekawiło. Umiesz zaszczepić w innych zamiłowanie do tego co pokazujesz. Pozdrawiam. PS. literówkek nie zauważyyłam ;p
OdpowiedzUsuńJa bardzo lubię maseczki z My Beauty Diary, a poznałam je właśnie dzięki Azjatyckiemu Cukrowi, kiedy jedną maseczek dostałam jako gratis do mojego zamówienia z Azjatyckiego Bazaru. Muszę przyznać, że to był dla mnie pierwszy produkt tego typu, po którym rzeczywiście zobaczyłam efekty, buzia stała się natychmiast gładsza, a cera zyskała ładny, zdrowy koloryt. Produkt spodobał mi się na tyle, że z moich wakacji na Tajwanie wróciłam z całym zapasem maseczek z My Beauty Diary, więc jeśli gdzieś zapasy były wyprzedane to chyba przeze mnie.. ;p
OdpowiedzUsuńTo prawda, że na miejscu to jedna z najpopularniejszych marek, dostępne są praktycznie wszędzie, nawet w małych, lokalnych sklepikach 7/11 można często dostać kilka rodzajów. Do tego bardzo przystępna cena :) Jak dla mnie miodzio :) nic tylko polecać :)
Takie "czepianie się" gramatyki, ortografii etc. może i jest denerwujące, ale w moim przypadku dzięki życzliwości takich "grammarnazi" moja znajomość języka angielskiego stale się ulepsza ;) Niekoniecznie musimy brać wszystko za złą kartę, ludzie mają to do siebie, że popełniają błędy.
OdpowiedzUsuńOsobiście nie interesuję się kosmetykami prawie w ogóle, a wchodzę na Twojego bloga, bo jest naprawdę bardzo interesujący i przyjemnie mi się czyta wszystkie Twoje artykuły :) Pozdrawiam!
Fajnie:) nigdy nie zwracałam uwagi na tajwańskie marki, albo nie wiedziałam, że są tajwańskie. Następnym razem przy buszowaniu po ebayu sprawdzę jak się mają ceny i produkty z Tajwanu:)
OdpowiedzUsuńChętnie bym wypróbowała jakieś kosmetyki z tajwanu, ale boję się nieznanego języka. Zawsze muszę przeczytać skład:)
OdpowiedzUsuńjest jeszcze gogle tłumacz hi hi :D
OdpowiedzUsuńpowinni dawać nalepki z polskimi napisami ;)
Straszne jest to jak bardzo jesteś "słodziaśna". Nie potrafisz przyjąć słów krytyki które zwyczajnie się zdarzają. Prowadzisz bloga- wypowiadasz się pisemnie, więc rzeczą oczywistą powinna być dla Ciebie poprawna pisownia. I pora pogodzić się z faktem, że nie każdy bedzie Ci lizał tyłek, za przeproszeniem.
OdpowiedzUsuńJa bym się chyba nie odważyła kupić kosmetyku w ciemno. Jest motywacja do nauki chińskiego :D
OdpowiedzUsuńCukierku kochany, nie przejmuj się czepianiem o błędy, bo każdy je czasem popełnia... I nie ,nie zaczęłaś przynudzać. Lubię czytać twoje posty i zawsze czekam na nowe :)
OdpowiedzUsuńAzjatyckiCukrze, z tym czepianiem się literówek to nie tylko u Ciebie. Przeczytałam wczoraj kilka artykułów na RocketNews24, i zauważyłam kilka komentarzy w stylu "I spotted a typo!!11" i nawet "do you even have a degree? do you read?" D: Żałosne, że niektórzy muszą się dowartościowywać przez wytykanie innym takich malutkich błędów. Mam nadzieję, że będziesz potrafiła to olać... Bo naprawdę nie warto się takimi osobami przejmować. Nie dowierzasz, że ma to dla nich aż takie znaczenie? To naturalne, że nie dowierzasz - sama jesteś śliczną laską z super życiem. Takie nie myślą w ten sam sposób, co zakompleksieni przegrańcy. Samo dobre wychowanie nakazuje nie wytykanie takich błędów, nawet jak kusi. Niestety niektórym nawet tego brakuje.
OdpowiedzUsuńChińczycy z Tajwanu ? auaaaa moje uszy
OdpowiedzUsuńChyba Tajwańczycy ....
Nie radzę nazywania Tajwańczyków lub Hong Kongczyków ...Chińczykami w ich obecności .
Zazdroszczę ci tak łatwego dostępu do tych kosmetycznych skarbów.
OdpowiedzUsuńBo teraz Azjatycki Cukrze w Polsce trwa moda na czepianie się głupot. Dzięki temu ludzie myślą, że spostrzegawczy i nad wyraz inteligentni, nie to co reszta społeczeństwa.
Cukrze kiedy będzie artykuł o dbaniu o cerę po 25 roku życia?
OdpowiedzUsuńJa się tu starzeje :(
O tak...
OdpowiedzUsuńJeśli jakimś cudem sie tam znajdę pójdę do sklepu, zobaczę, obejrzę... A co tam...
Może ktoś życzliwy stamtąd mi wytłumaczy?^^'
Chyba bym się raczej nie odważyła kupić czegoś co jest napisane w języku, którego nie znam.
OdpowiedzUsuńnie mogę się doczekać, kiedy będę mogła to przeczytać - studiuję chiński :P
OdpowiedzUsuńJako iż jestem w trakcie uczenie się chińskiego, mam nadzieję, że nie będę mieć problemów za parę lat :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci cukrze, że piszesz takie rzeczy na blogu, bez Ciebie błądziłabym w nieskończoność :-)
ja właśnie zastanawiałam się przeglądając e-bay, czy warto inwestować w tajwańskie cudeńka, bo chińskie omijam szerokim łukiem, mnie sypie się klawiatura, to dopiero literówki wycchodzą ))
OdpowiedzUsuńI dałaś mi tu do myślenia - czy chcę,czy nie chcę,coś oprócz "kocham Cię","dzień dobry","do widzenia" i "dziękuję" po chińsku muszę umieć. Także,gdy skończę naukę japońskiego i koreańskiego,to biorę się za chiński,naprawdę. Zostanę poliglotką. Mam tylko nadzieję,że nie będę myliła języków,ale ponoć mam do nich głowę,więc czemu by nie spróbować :D
OdpowiedzUsuńA co do tego pierwszego komentarza - mnie bardziej ciekawi treść,niż doszukiwanie się błędów,w końcu tylko nieżywi ich nie popełniają ~
Już wiele razy testowałam maseczki my beauty diary i nigdy się nie zawiodłam. Szkoda tylko, że na ebayu są tak drogie i rzadko można dostać pojedynczo... Jeśli chodzi o shills - mają ponoć świetne bb creamy :)
OdpowiedzUsuńA co do nieszczęsnej literówki... Come on Basia, każdy by to zauważył, co nie jest równoznaczne z tym, że treść postów jest nieciekawa...
Ciepłe pozdrowienia z Polski ^^
No właśnie coś mało piszesz o Tajwanie itp. >.<" A ja uwielbiam ten kraj :3 i napewno jak będę tam w przyszłym roku to skocze na zakupy kosmetyczne. ;)
OdpowiedzUsuńhm, czyli te klipy tajwańskie to ściema?
OdpowiedzUsuńale w sumie większość reklam mocno naciąga
prawdę, więc raczej nic złego nie robią :D
Bardzo ciekawy jest ten blog!
OdpowiedzUsuńNiewiele wiem o Azji, a Ty pokazujesz ją od bardzo mało znanej strony. Super!
regularnie odwiedzam twojego bloga i bardzo mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńskorzystałam już z wielu Twoich wcześniejszych porad, ale..
No właśnie dlatego piszę, twoje wcześniejsze wpisy według mnie, są zdecydowanie ciekawsze od tych co publikujesz aktualnie. Oczywiście nie mówię, że są złe. Liczę, że chociaż rozważysz napisanie czegoś bardziej azjatyckiego, może skany z jakiś artykułów, lub jakieś triki kulinarne.
Jednak nie zaprzestanę czytania bloga mimo braku paru artykułów <3
Z przyjemnością czytam twojego bloga. Dziękuję, że pisze i proszę nie daj się zniechęcić! :)
OdpowiedzUsuńosobiscie nie raz i nie dwa uzywalam azjatyckich kosmetykow do twarzy. zarowno jak i te koreanskie czy tam japonskie jak i te z singapuru są naprawdę świetne. moja skora byla nie po poznania. nie wiem czy tylko ja mam wrazenie ze te ktore zamawialam z singapuru byly ok o polowe tansze niz japonskie specyfiki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Ciebie Cukrze ;3
i olej wredne komentarze na temat literowek. kazdemu sie one zdarzaja ;)
W polsce podają, że w Japoni są trzęsienia ziemi i że może być tsunami!!!! ;(((( czy Tobie też to grozi???? Mam nadzieję, że nie ;c !!!! Trzymaj się!!!:**
OdpowiedzUsuńMam pytanie. Czy krem Lioele bb beyond the solution lub triple solution mogą używac nastolatki? Proszę o odpowiedź, bo chciałabym zamówic któryś z tych kremów na święta, a nigdy nie używałam takich kremów i się nie znam, patrzyłam w internecie i jest napisane, że zapobiega zmarszczkom.
OdpowiedzUsuńLOL, powazne bledy ortograficzne, gramatyczne, interpunkcyjne itd. to nie jest styl. Serio. Ja rozumiem, ze masz problemy z pisaniem przez prosta dysfunkcje, jednak skoro decydujesz sie na publikacje swoich tekstow na forum publicznym, to moze warto byloby zlecic komus sprawdzenie tego, co napisalas. Komus, kto sie na tym zna. I to nie nie jest przewaga formy nad trescia, bo oba te pojecia powinny za soba wspolgrac. A Ty, przez popelniane bledy zaklocasz odbior informaci i nie mozna sie skupic na tresci. Na tym polega problem. Skoro tak Ci zalezy na ,,czystosci bloga'' moze warto tez poswiecic chwile na czystosc jezyka. Widac tez, ze nie szanujesz swoich czytelnikow i nie starasz sie nawet zrozumiec, co staramy Ci sie przekazac. W wiekszosci Twoich odpowiedzi bardzo sie wywyzszasz. Nawolujesz co chwile do tolerancji, a potem nasmiewasz sie z innych i ich zdania lub niewiedzy, co swiadczy tylko i wylacznie o hipokryzji. Przyklad? Prosze bardzo: ludnoscia zamieszkujaca Tajwan sa Tajwanczycy, nie Chinczycy. Terytorium tego panstwa nie jest calkowicie podlegle Chinom, a nazywanie jego mieszkancow Chinczykami jest uwazane jako obraza.
OdpowiedzUsuńFajnie byloby tez, gdybys nie uwywala slow, ktorych znaczenia nie rozumiesz oraz nie robila tzw. jezykowej kalki (polecam sprawdzic definicje - nigdy nie jest za pozno na nauke ;)).
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńzastanawiam się,tak z czystej ciekawości, jak to jest z popularnością dziewczyn rasy kaukaskiej w Azji? U nas egzotyczna uroda budzi dość skrajne emocje, aczkolwiek moja znajoma, która jest w połowie Japonką, mimo że obiektywnie patrząc nie grzeszy urodą (mi się ofc podoba z racji azjatyckiej urody :D ) - ma duże powodzenie u płci przeciwnej, natomiast strasznie się nie podoba dziewczynom.
Stąd moje pytanie, czy Azjaci lubią dziewczyny o- dla nich- egzotycznej urodzie, czy może wolą zostać przy "skośnookich"- a może to im obojętne? ;)
I kolejna moja prośba- desperacko szukam azjatyckich stron związanych z modą, ale zupełnie bezowocnie... tak samo z blogami gyaru i ulzzang- bardzo chciałabym pooglądać ich zdjęcia, ale że nie posługuję się "krzaczkami", to do tej pory znalazłam tylko jedną Malezyjkę :) Byłabym bardzo wdzięczna, gdybyś zarzuciła jakimiś linkami.
Pozdrawiam :)
Ja bym się bała używać kosmetyku z tamtego regionu, nie znając składu z prostej przyczyny- nasza skóra może nie być przyzwyczajona do składniku, który jest używany tylko w tamtejszych produktach... Lepiej wiedzieć mimo wszystko, po co się sięga :)
OdpowiedzUsuń